– Można powiedzieć, że poprzez urazy pisaliśmy podobną historię i mam szacunek do Martina, że kiedy działa mi się krzywda i leżałem w szpitalu, to on zadzwonił – mówi Grzegorz Zengota w rozmowie z ekstraliga.pl.
Już 17 maja na PGE Narodowym w Warszawie odbędzie się 2. runda cyklu Grand Prix. Będziesz śledził w tym roku rywalizację o tytuł Indywidualnego Mistrza Świata?
Oczywiście, będę śledził. Obserwacja najlepszych i oglądanie ich, to najlepsze analizy, najlepsze wnioski można wyciągać i czerpać dobre wzorce. W tym roku jest nieco inaczej, bo zawsze zaczynaliśmy albo od Gorican albo gdzieś na południu Europy. Teraz mieliśmy Landshut, po pierwszej rundzie mieliśmy okazję obserwować fantastycznie ściganie, Grand Prix w kontekście całego sezonu zapowiada się emocjonująco.
Jakie Twoim zdaniem jest największe wyzwanie dla zawodnika startującego w cyklu Grand Prix?
Ciężko powiedzieć, bo nigdy w roli pełnoprawnego uczestnika nie występowałem. Dla każdego jest to taki Złoty Graal, za którym podąża i chciałby się w tej stawce znaleźć. Mnie jeszcze nie było dane, aczkolwiek wierzę, że to wszystko jest przede mną. Cały czas się uczę, wyciągam wnioski, poprawiam co mogę i mam nadzieję, że w końcu los się do mnie uśmiechnie i gdzieś tam będę miał okazję ten „smak” Grand Prix jeszcze poznać, bo to jest coś wyjątkowego i sam przez całą karierę dążę do tego, aby w tej stawce się kiedyś znaleźć i mam nadzieję, że niebawem to nastąpi. Wtedy będę mógł powiedzieć więcej, z czym to się wiąże, z czym to się je i jak to wygląda od kuchni, od środka, bo teraz wiem tyle, co mi koledzy przekażą z toru.

Rok temu powiedziałeś, że w Grand Prix brakuje Janusza Kołodzieja i Grzegorza Zengoty. Niby dla żartów, ale jednak cały czas wierzysz, marzysz o Grand Prix.
Tak, ja nigdy o tym nie przestałem marzyć. Cały czas jest to w sferze nie tylko moich marzeń, ale też w takich sportowych celów, które sobie stawiam. Tak jak mówię, mam nadzieję, że w końcu dobrnę do tego miejsca i nie tylko tam postawię nogę, ale wejdę pewnie obiema nogami, licząc się w walce o coś więcej. Tego bym chciał, nad tym ciężko pracuję i mam nadzieję, że doczekam takiego momentu.
Gdybyś mógł wystartować w jednej rundzie Grand Prix – która by to była i dlaczego?
Ta na PGE Narodowym. To jest jedno z takich moich sportowych ambicji, żeby kiedyś tam odjechać jakiś wyścig. Ta runda byłaby najbardziej wyjątkowa dla mnie.
Dobrze, że wspominasz o PGE Narodowym, ponieważ już 17 maja odbędzie się 2025 ORLEN OIL FIM Speedway Grand Prix od Poland – Warsaw. Jak myślisz, kto stanie na podium całego cyklu?
To nie jest łatwa rzecz. Bardzo kibicuję Bartoszowi Zmarzlikowi, żeby zdobył kolejny tytuł, szósty już. Zasługuje na to zarówno jako człowiek jak i zawodnik, który mocno sobie wypracował to miejsce, w którym dzisiaj się znajduje. Te pięć tytułów nie jest przypadkowych w żadnym wypadku. Wszystko wydusił sobą, nie zawsze sprzęt mu pomagał. To jest sztuka, to jest nie lada wyzwanie, żeby na tym szczycie właśnie w takich momentach się utrzymywać, a on to potrafi. Trzymam za niego kciuki, żeby ten szósty tytuł zdobył i dorównał tym najlepszym w historii, czyli Tonemu Rickardssonowi i Ivanovi Maugerowi. Mam nadzieję, że to nastąpi w najbliższym czasie, mam nadzieję, że już w tym roku.

A pozostali Polacy?
Trzymam kciuki za Dominika Kuberę, bo to jest nasz chłopak z Leszna, któremu też kibicuję nie tylko ja, ale chyba wszyscy leszczynianie, mimo, że jest obecnie na obczyźnie. W cudzysłowie oczywiście, bo obczyzna to nie jest gdzieś daleko, jest w Motorze Lublin, w klubie, który teraz osiąga najlepsze sukcesy. Ja pamiętam, jego początki tutaj w Lesznie obserwowałem, jak jeździł jeszcze w starym, podartym kombinezonie z ciekawością jak sobie poradzi i do którego miejsca dobrnie jako dojrzały zawodnik, a widać, że zmierza w dobrym kierunku, bo jest w tym momencie w Grand Prix. Mam nadzieję, że zeszły rok był dla niego takim przetarciem, a w tym roku będzie już dojrzałym ogniwem tego cyklu i będzie jechał jak z nut, bo potrafi i tworzyć fantastyczne widowisko. Więc Zmarzlikowi i Kuberze oczywiście kibicuję.
Czy masz jeszcze jakiegoś ulubionego zawodnika, jeśli można tak powiedzieć o Tobie, jako żużlowcu – kibicu?
Kibicuję Martinovi Vaculikowi, bo to jest chłopak, który ma mój wielki szacunek i podziw. Można powiedzieć, że pisaliśmy podobną historię poprzez urazy i mam przez to szacunek do Martina, że kiedy mi działa się krzywda i leżałem w szpitalu, to on zadzwonił i poczuł się do tego, żeby wesprzeć mnie w tych trudnych momentach. Sentyment zawsze do niego będę miał i chciałbym, żeby ta trójka stanęła na podium.