Janusz Kołodziej o torze w Rzeszowie: Mam wrażenie, że od kilku lat się znacznie zmienił

  • M2E
  • Wywiad
04.06. 14:42
Janusz Kołodziej o torze w Rzeszowie: Mam wrażenie, że od kilku lat się znacznie zmienił

Fot. Jakub Malec

W minioną niedzielę, na torze przy ul. Hetmańskiej, w ramach 6. rundy METALKAS 2. Ekstraligi, rywalizowały ze sobą zespoły z Rzeszowa oraz Leszna. Zwycięsko z tego pojedynku wyszła finalnie ekipa FOGO UNII. Jednym z liderów w drużynie prowadzonej przez Rafała Okoniewskiego był Janusz Kołodziej, który w wywiadzie dla ekstraliga.pl podzielił się swoimi spostrzeżeniami o minionym meczu.

Klaudia Waltoś (ekstraliga.pl): Janusz, to twój powrót do Rzeszowa. Jak się czułeś na tym torze?

Janusz Kołodziej (FOGO UNIA Leszno): Czułem się dobrze. Wiadomo jednak, że w takich meczach i tak jest bardzo dużo nerwów, bo nigdy nie wiesz, w którym kierunku się wszystko poukłada i tak dalej. Nerwówka jest więc od samego początku, bo nie wiesz jak to wszystko wyjdzie. Chcieliśmy się jak najlepiej do tych zawodów przygotować.

Miniony tydzień był dla was nieco intensywny. Jak mocno wpływa to na dyspozycję w dniu zawodów ligowych?

W tym tygodniu mieliśmy taki mały maraton różnych zawodów i chyba nam się to wszystko też dobrze ułożyło i trochę pomogło. Mam wrażenie, że przez to łatwiej nam było złapać przełożenia, ustawienia i tak dalej. Nasza drużyna świetnie sobie poradziła. Wiemy, że rzeszowianie u siebie są bardzo mocni, znają przede wszystkim ten tor. My natomiast już dawno tutaj nie jeździliśmy – ja na pewno. Mogło mnie więc wiele rzeczy też zaskoczyć, ale na szczęście ten sprzęt tak fajnie działa, że nic mnie w miarę nie zaskoczyło.

Czy ustawienia sprzed kilku lat zapisane gdzieś w notatniku zadziałały podczas tych zawodów?

Szczerze, to w ogóle nie patrzyłem na to. Mam wrażenie, że od kilku lat ten tor się znacznie zmienił. Rzeszów mi się zawsze kojarzył z takim dużym, fajnym ściganiem, a ostatnio troszeczkę mi tego brakuje. Co prawda jakieś tam pojedyncze biegi możemy wybrać jako takie „perełki”, ale to jest jeszcze mało. Mam nadzieję, że uda się też zrobić coś, aby rzeszowscy kibice też byli zadowoleni i z wygrywanych meczy i po prostu z fajnego też widowiska.

Fot. Jakub Malec

Tak na przestrzeni tego całego meczu – czy jest coś, co zmieniłbyś w swojej jeździe lub ustawieniach?

Jechałem trochę na totalnym limicie, więc jedyne kiedy mogłem coś zmienić, to na mój drugi wyjazd, w którym przyjechałem trzeci. Mogłem tam już zmienić przełożenia, a dopiero po tym biegu je zmieniliśmy z mechanikami. Jechaliśmy na nich już do końca zawodów, więc chyba były dobre.

Czy dało się na tym torze wymijać? Czy jednak decydował jedynie start i rozegranie pierwszego łuku?

Tak. Coś można było pokombinować, ale krawężniki były po prostu… sam nie wiem jak to powiedzieć. Po prostu nie ma tam nawierzchni. Jest tak szorstko, że ten krawężnik jest najkrótszy i zrobił się też bardzo szybki, więc czasami jazda po szerokiej jednak wymusza od ciebie jazdy 10 metrów dalej i czasami nie zdążysz tego wszystkiego zrobić. Zazwyczaj jest tak, że właśnie krawężnik się ubija na totalny beton i wtedy właśnie trzeba szukać tej nawierzchni gdzieś tam na torze. Podczas tego meczu ten krawężnik był aż za szybki . Kto wystartował, to mógł uciekać.

Czyli możesz powiedzieć, że ten mecz zaliczasz do tych udanych?

Ja tak. Wygraliśmy zawody, a dla mnie to jest najważniejsze. Jestem więc jak najbardziej zadowolony.

Klaudia Waltoś

newsletter

Polityce prywatności.
© Ekstraliga Żużlowa sp z o.o.
  • FIM
  • PZM
Nasze media społecznościowe
Pobierz oficjalną aplikację
Język
PL