H. SKRZYDLEWSKA ORZEŁ Łódź był bliski niespodzianki na swoim torze. Pomimo genialnej dyspozycji Roberta Chmiela i Patryka Wojdyło, to goście z Krosna wywożą dwa duże punkty. Lider miejscowych nie krył, że takie minimalne przegrane bolą najbardziej.
- H. SKRZYDLEWSKA ORZEŁ Łódź przegrał piąty mecz w sezonie 2025 METALKAS 2. Ekstraligi, w tym drugi na swoim obiekcie.
- Mamy jeszcze sporo sezonu przed sobą i nic nie jest stracone – przekonuje Robert Chmiel.
- Obserwuj nasze oficjalne profile w mediach społecznościowych
Łodzianie przed niedzielnym meczem na swoim obiekcie, mieli spore nadzieję na wygraną. Dotychczas Moto Arena Łódź widziała jedną porażkę H. SKRZYDLEWSKA ORŁA, jak i jedną wiktorię. Podopieczni Janusza Ślączki wierzyli, że w starciu z CELLFAST WILKAMI Krosno będą w stanie odnieść końcowy sukces. Ten do 14. wyścigu zawodów był możliwy, lecz marzenia rozpłynęły się w powietrzu wraz z podwójną wygraną gości. Gospodarze dodatkowo przez ulewy utracili atut własnego toru a mimo to, stawili faworytom mocny opór o czym szerzej opowiedział dla ekstraliga.pl, Robert Chmiel. – Tor po takich opadach nie miał zupełnie nic wspólnego z tym co mieliśmy na wcześniejszych treningach. Wynik co prawda nie jest taki zły, strata nie duża, ale gdyby nie ten deszcz to myślę, że rezultat mógłby być na naszą korzyść. Z aurą jednak nie wygramy, na całe szczęście udało się spotkanie odjechać, ale swój atut straciliśmy i to wszystko potoczyło się nieco loteryjnie – rozpoczął.
– Mocno wierzyłem przed biegami nominowanymi, że to jest do zrobienia i też tak się nastawiałem na ostatni wyścig dnia. Niestety zabrakło troszeczkę, na pewno nie cieszy ten wynik, bo musimy wygrywać na swoim torze, jeżeli chcemy walczyć o lepszą pozycję w tabeli. Tym bardziej nie chciałbym mówić tutaj o utrzymaniu, ale o jakichś większych wynikach. Na razie nasza sytuacja nie wygląda dobrze i musimy walczyć dalej. Mamy jeszcze sporo sezonu przed sobą i nic nie jest stracone – tłumaczył Robert Chmiel.
Sam zawodnik H. SKRZYDLEWSKA ORŁA mimo porażki zespołu miał spore powody do zadowolenia. Na swoim koncie 26-latek zapisał dwanaście punktów z bonusem, a wymagająca nawierzchnia na Moto Arenie Łódź zdawała się wręcz skrojona pod niego. – Takie warunki jakie zastaliśmy na torze mi akurat bardzo pasują i sprawiają, że przyjemnie się rywalizuje. Lubię na takich cięższych nawierzchniach jeździć, kiedy jest nieco bardziej przyczepnie aniżeli twardo. To wszystko sprawiło, że czułem się pewniej. Co prawda moja jazda nie była w pełni płynna i zdarzało mi się mocno namęczyć, żeby utrzymać się na motocyklu, ale uważam, że to moja mocna strona i zdobyte punkty cieszą – zakończył.
Grzegorz Adamczyk