GEZET STAL Gorzów przegrała z BETARD SPARTĄ Wrocław 41:49. Goście zgarnęli również punkt bonusowy za lepszy bilans w dwumeczu. W zespole gospodarzy zabrakło wyraźnego wsparcia ze strony liderów, a już w 1. biegu upadek zaliczył Oskar Fajfer, który nie był w stanie kontynuować zawodów. Mimo ambitnej postawy Martin Vaculik, wracający po kontuzji, nie zdołał wygrać żadnego wyścigu. Zdobył łącznie 9 punktów i po meczu szczerze podsumował swoją formę, sytuację w drużynie oraz kulisy nietypowej decyzji z ostatniego biegu.
- Słowak podkreśla, że nie ryzykowałby jazdy, gdyby nie czuł się w pełni gotowy.
- Kapitan GEZET STALI chwali drużynę za walkę i wskazuje, że kontuzje mocno wpływają na wyniki.
- Vaculik pożyczył swój motocykl koledze z zespołu – nie zadziałało. Czasem trzeba zaryzykować – zaznaczył.
- Obserwuj nasze oficjalne profile w mediach społecznościowych
Aleksandra Gucia (ekstraliga.pl): Wracasz do składu po kontuzji i od razu jedziesz przeciwko bardzo mocnej drużynie z Wrocławia. Jak oceniasz ten mecz z Betard SPARTĄ?
Martin Vaculík (GEZET STAL Gorzów): Cieszę się, że w ogóle mogłem wystąpić w tym spotkaniu. Jeszcze kilka tygodni temu nie było to takie oczywiste. Mój powrót na tor to efekt naprawdę intensywnej pracy – mojej, lekarzy i fizjoterapeutów. Pierwsze diagnozy nie były optymistyczne, ale zrobiłem wszystko, by być gotowym na ten mecz. Jechałem, bo czułem się na siłach i chciałem pomóc drużynie. Wiadomo, wynik nie był dla nas korzystny, ale walczyliśmy do końca.
Czy podczas jazdy odczuwałeś jeszcze skutki kontuzji? Był jakiś dyskomfort na torze?
Jak wsiadałem na motocykl, nie czułem dyskomfortu – także w trakcie jazdy było w porządku. Pewien ból pojawiał się dopiero po biegu, kiedy zsiadałem z motocykla. Chcę jasno powiedzieć – nigdy nie pojechałbym w zawodach, gdybym nie był pewien, że jestem w pełni gotowy. Nie ryzykowałbym swojego zdrowia ani zdrowia innych zawodników. To dla mnie bardzo ważne. Jechałem, bo czułem, że mogę. Ból mi towarzyszył, ale nie wpływał na jazdę ani bezpieczeństwo. Wiem, że mogło to wyglądać nieco inaczej niż zwykle, ale naprawdę zrobiłem wszystko, co mogłem. Jestem wdzięczny wszystkim, którzy mi pomogli wrócić na tor – to dla mnie bardzo dużo znaczy. Teraz skupiam się na tym, żeby z meczu na mecz wyglądać coraz lepiej.

Zdobyłeś 9 punktów, ale nie wygrałeś żadnego biegu. Jak oceniasz swoją formę?
To nie był mój najlepszy dzień. Brakowało prędkości, momentami nie czułem się tak pewnie, jak bym chciał. Od początku sezonu szukamy optymalnych ustawień i nadal nie wszystko działa, jak powinno. Razem z moim teamem pracujemy nad tym i nie zamierzamy się poddawać. Mam nadzieję, że w kolejnym spotkaniu będzie lepiej.
W dalszej części meczu nie wystąpił Oskar Fajfer, który doznał kontuzji w pierwszym biegu. Jak wpłynęło to na zespół?
To był dla nas mocny cios. Oskar to ważna postać naszej drużyny. W ostatnich tygodniach mamy sporo problemów zdrowotnych – to trudna sytuacja. Życzę Oskarowi szybkiego powrotu do zdrowia. Wszyscy trzymamy za niego kciuki. Wierzę, że jeszcze w tym sezonie pokaże swoją wartość na torze.

W jednym z wyścigów Anders Thomsen pojechał na Twoim motocyklu. Skąd taka decyzja?
To była szybka decyzja – chcieliśmy pomóc koledze. Anders też szukał prędkości, więc uznaliśmy, że spróbuje na moim sprzęcie, może coś poczuje. Ale wiadomo – każdy zawodnik ma inny styl, inną wagę i to nie zawsze działa. Czasem trzeba zaryzykować. Tym razem się nie udało, ale nie żałuję tej decyzji. Chcieliśmy dobrze.
Na koniec – co chciałbyś przekazać kibicom?
Dziękuję za wsparcie i cierpliwość. Wiem, że oczekiwania wobec nas są duże – wobec mnie również. Zrobimy wszystko, żeby w kolejnych meczach dać powody do radości. Jeszcze nie powiedzieliśmy ostatniego słowa.