Przed nami druga runda cyklu Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów. Dziś SGP2 zawita do Rygi, gdzie o kolejne punkty do klasyfikacji generalnej powalczy czterech Polaków, w tym Kevin Małkiewicz oraz Jan Przanowski – wychowankowie BAYERSYSTEM GKM-u Grudziądz i Roberta Kościechy.
- W Rydze odbędzie się druga runda cyklu SGP2. Po inauguracji w szwedzkiej Malilli, liderem klasyfikacji generalnej jest Wiktor Przyjemski.
- Przewaga Wiktora nad innymi to starty, które wykonuje bardzo dobrze – mówi o dominacji Przyjemskiego Robert Kościecha.
- Obserwuj profile PGE Ekstraligi w mediach społecznościowych
W sezonie 2025 do cyklu SGP2 awans uzyskało czterech Polaków. Są to Wiktor Przyjemski, Antoni Mencel, Kevin Małkiewicz i Jan Przanowski. Dwóch ostatnich to wychowankowie BAYERSYSTEM GKM-u Grudziądz, którzy podczas pierwszej rundy w Malilli zaprezentowali się z dobrej strony. Małkiewicz zajął trzecie, a Przanowski ósme miejsce – co jak uważa Robert Kościecha – jest zadowalającym wynikiem. – Po raz pierwszy w historii BAYERSYSTEM GKM-u Grudziądz dwóch wychowanków klubu występuje w Indywidualnych Mistrzostwach Świata Juniorów, gdzie spisują się bardzo dobrze. To są młodzi chłopacy i przed nimi jeszcze dużo pracy, ale po pierwszych zawodach mogę powiedzieć, że jestem z nich bardzo zadowolony – powiedział.
Spośród wszystkich Polaków w SGP2, największą niespodzianką wydaje się być jednak Jan Przanowski, którego awans do cyklu był niemałą sensacją. Czy presja, która leży na zawodniku jest w tym przypadku mniejsza? – Nie ma tutaj luźnego podejścia. Janek w Malilli bardzo dobrze zaprezentował się w fazie zasadniczej i wielka szkoda, że nie dostał się także do finału. Żadnej presji się na nich nie wywiera, raczej oni sami to robią – uważa Kościecha.
Aktualnie liderem klasyfikacji generalnej cyklu jest Wiktor Przyjemski, drugi jest William Drejer, a trzecią pozycję zajmuje Kevin Małkiewicz. Czy ewentualny medal wychowanka BAYERSYSTEM GKM-u byłby dla Roberta Kościechy dużą niespodzianką? – Obojętnie czy medal zdobyłby Kevin czy Janek – dla mnie, dla klubu i dla miasta byłby to wielki sukces. Przez wiele lat nie mieliśmy wcale juniorów, a teraz pokazujemy, że mamy takich, którzy liczą się na świecie. To bardzo cieszy wszystkich dookoła i tych, którzy nam pomagają – dodaje.

Zdecydowanym faworytem nie tylko turnieju w Rydze, ale i całych rozgrywek ponownie jest Przyjemski. Polak doskonale prezentuje się nie tylko w zawodach indywidualnych, ale i w lidze, gdzie jest jej dziesiątym najlepszym zawodnikiem pod względem średniej biegopunktowej. – Przewaga Wiktora nad innymi to starty, które wykonuje bardzo dobrze. Dzisiaj odbędzie się runda w Rydze, gdzie tor jest naprawdę wąski i zadecydować mogą właśnie starty. Myślę, że Wiktor ma duże szanse, aby obronić ten tytuł, ale niektórzy mogą mu sprawić psikusa i mam nadzieję, że będą to moi zawodnicy z BAYERSYSTEM GKM-u – mówi trener drużyny z Grudziądza.
W ostatnich dziesięciu latach Polacy tylko dwa razy nie triumfowali w IMŚJ. Złoty medal w 2020 roku zdobył Jaimon Lidsey, a w 2016 Max Fricke. Skąd bierze się polska dominacja w tych rozgrywkach? – Od wielu lat zawsze zdobywamy medale, począwszy nawet od miniżużla, więc pewna przepaść między nami a zagranicą jest. Władze naszego żużla kładą duży nacisk na szkolenie, co dzisiaj przynosi efekty. W PGE Ekstralidze jest obowiązek posiadania dwóch krajowych juniorów i pozwala to tym chłopakom rozjeżdżać się wśród najlepszych na świecie, co właśnie daje nam przewagę nad innymi. Dziś polscy juniorzy są najlepsi na świecie – twierdzi Kościecha.

Do końca cyklu SGP2 pozostały dwie rundy – w Rydze oraz w Vojens. Który obiekt może sprawiać więcej trudności czołowym juniorom świata? – Vojens jest zdecydowanie innym torem niż Ryga. W Rydze liczą się przede wszystkim starty, natomiast w Vojens nigdy nie wiadomo czego się spodziewać . Jest to typowo duński owal, gdzie zawodnicy którzy nie są przyzwyczajani do przyczepnych torów mogą mieć problemy – mówi szkoleniowiec BAYERSYSTEM GKM-u.
Kto zatem według Roberta Kościechy zwycięży w stolicy Łotwy? – Marzy mi się trzech Polaków na podium, i żeby dwóch z nich było Grudziądza – zakończył uśmiechem na twarzy 47-latek.
Marcin Rusewicz