Phil Morris: Każdy tor to wyzwanie, któremu trzeba sprostać. Zmarzlik? Udowadnia, że jest ponad wszystkimi

  • M2E
  • PGEE
  • Wywiad
13.06. 11:23
Phil Morris: Każdy tor to wyzwanie, któremu trzeba sprostać. Zmarzlik? Udowadnia, że jest ponad wszystkimi

Fot. Marcin Karczewski

Phil Morris to już od wielu lat ważna postać w żużlowym świecie. Walijczyk najbardziej znany jest z przygotowania torów na każdą z rund cyklu Indywidualnych Mistrzostw Świata, ale od dwóch lat jest także dyrektorem generalnym brytyjskiej Premiership. Jak po tylu latach pracuje mu się w Grand Prix i kto według niego zostanie nowym czempionem?

  • Morris jest dyrektorem wyścigów FIM od 2015 roku. Od 2023 pełni również funkcję CEO ligi brytyjskiej.
  • Praga to trudny tor. Zazwyczaj nie dostarcza on fanom najlepszego ścigania na świecie, ale to dobry stadion – mówił Walijczyk o czeskim torze po rozgrywanej tam ostatnio rundzie Grand Prix.
  • – On udowadnia cały czas, że jest nieco ponad wszystkimi i dlatego właśnie jest w miejscu, w którym jest – powiedział Morris o Bartoszu Zmarzliku.
  • Obserwuj nasze oficjalne profile w mediach społecznościowych

Marcin Rusewicz (ekstraliga.pl): Kilka godzin przed Grand Prix w Pradze miały być rozegrane kwalifikacje, ale zdecydowaliście się je anulować. Czy perspektywy czasu to była słuszna decyzja?

Phil Morris (FIM Race Director): – Jeśli nie odwołalibyśmy tych kwalifikacji, to w połowie głównych zawodów zapewne musielibyśmy przerwać rywalizację, więc tak.

Patrząc w kalendarz cyklu Grand Prix, jak trudny do przygotowania i operowania nim jest tor w Pradze?

– Tak naprawdę nie mieliśmy tutaj za dużo do roboty, bo naprawdę mocno popadało. Nie pomogło nam to, ale tak – Praga to trudny tor. Zazwyczaj nie dostarcza on fanom najlepszego ścigania na świecie, ale to dobry stadion, zwłaszcza kiedy jest zapełniony. Nie wszystko jednak zawsze jest idealne.

Domyślam się zatem, że najtrudniejszymi torami są te tymczasowe, tak?

– Faktycznie, najtrudniejszymi torami do przygotowania są tory jednodniowe, bo mają dużą tendencję do rozwalania się i tworzenia się w nich kolein, co czasem jest dobre, a czasem złe. Może to dodać do zawodów nieco więcej ścigania i emocji, ale z perspektywy żużlowca jestem pewien, że woleliby trzymać się od nich z daleka. Na przestrzeni ostatnich kilku lat sytuacja się jednak zmieniła i tory nie są już obfite w dziury jak kiedyś. Wyjątkiem było Cardiff trzy lata temu, gdzie co prawda mieliśmy trochę problemów z nawierzchnią, ale znaleźliśmy potem tego przyczynę. Każdy tor to pewne wyzwanie, któremu trzeba sprostać.

Za budowę toru tymczasowego od zera już od wielu lat odpowiedzialny jest Ole Olsen. Jak ocenisz jego pracę?

– Ole z każdym rokiem udowadnia, że potrafi budować tory takie, jak na przykład w Warszawie. To nie jest łatwa praca i coś, czego każdy może się podjąć, więc mam do niego pełen szacunek. To nie moja decyzja kto buduje tory, ale w mojej opinii Ole robi to dobrze, co daje nam przyzwoite ściganie.

Wasza współpraca przebiega pomyślnie?

– Tak, nie mamy ze sobą żadnych problemów. On ma swoje sposoby na tor i stara się jak może. Kiedy docieramy na miejsce tymczasowego toru, nawierzchnia zawsze jest ułożona w najlepszy możliwy sposób.

Jeśli już została wywołana Warszawa, to wydaje mi się, że wszystkim należy się słowo wyjaśnienia odnośnie małego incydentu, który miał miejsce podczas rozgrywanych tam sprintów, kiedy czasy na monitorze w parku maszyn nie zgadzały się z tymi w telewizji, co w trakcie rywalizacji zauważył Bartosz Zmarzlik. Powiesz nam, co się tam właściwie stało?

– Nie zupełnie, ponieważ to nie była za bardzo moja sprawa. To była tylko pomyłka w telewizyjnej grafice. W parku maszyn czasy były perfekcyjne. Mieliśmy dobre czasy na monitorze w parkingu, w transmisji, która była wyświetlana w parkingu czy nawet w aplikacji, a błąd był jedynie w grafice telewizyjnej. Jedyne, na co w takich momentach patrzę to na to, co ostatecznie idzie do budki sędziowskiej, a reszta nie jest po prostu moją domeną.

Czy to prawda, że w momencie „eskalacji” tego nieporozumienia, kiedy nie wiadomo było do końca kto ma rację, użyłeś stwierdzenia show must go on (pokaz musi trwać), co niektórzy uznali za lekki braku szacunku?

– Nie. Ktoś inny to powiedział, ale nawet gdybym to był ja, to show faktycznie musi trwać. Nie mogę wstrzymać wszystkiego na godzinę, żeby coś wyjaśnić. Dostałem potwierdzenie od firmy zajmującej się czasem, że wszystko jest w porządku, a jedynie grafiki w telewizji są błędne, co wytłumaczyłem Bartkowi. Rozumiem jego podejście, bo sam to oglądałem z dziesięć minut.

Zmieniając temat, lepiej pracuje się Tobie z aktualnym czy poprzednim promotorem?

– Nie ma to dla mnie większej różnicy. Ja pracuję dla FIM i nie jestem zaangażowany w takie rzeczy jak promocja cyklu, sprzedaż biletów, marketing itp. Moją pracą są bardziej czysto sportowe elementy.

A czy jesteś usatysfakcjonowany pracą, jaką wykonuje Warner Bros. Discovery w Grand Prix?

– Myślę, że to co zrobili z piramidą szkoleniową, czyli SGP 4, SGP 3 i SGP 2 jest fantastyczne. Po parku maszyn kręcą się teraz zawodnicy z SGP 3, co mnie cieszy. Jeśli chodzi o kalendarz, to fakt – są tutaj pewne problemy, co każdy widzi. Mogłoby być więcej rund, czy więcej państw zaangażowanych w ich organizację, ale to nie jest moja robota. Nie będę tutaj mówił, że wszystko jest idealne, ale jeszcze raz powtórzę – to nie należy do moich obowiązków.

Niedawno odbyły się też Indywidualne Mistrzostwa Wielkiej Brytanii w Manchesterze, których finał ze względu na świetne ściganie odbił się szerokim echem w całym środowisku. To był twój tor?

– Tak, byłem tam. Tam było chyba z 27 mijanek. Wiele osób mówiło, że to był najlepszy wyścig, jaki kiedykolwiek widzieli. Ja natomiast pierwszy raz nie wiedziałem, kto wygrał, kto był drugi, a kto trzeci i w ogóle kto jest kim, więc na pewno był to ciekawy bieg do oglądania.

Możesz nam obiecać, że taki sam tor będzie na najbliższym Grand Prix w Manchesterze?

– Chciałbym, ale nigdy nie możesz obiecywać takich rzeczy. Zobacz na to, co się działo rok temu podczas Speedway of Nations. Mieliśmy cztery dni deszczu, co nie było dla nas korzystne, ale potem pokazaliśmy, że nawet w takich warunkach można się dobrze ścigać. Miejmy więc nadzieję, że pogoda dopisze i to będą dwa wspaniałe dla żużla dni.

A czy to faktycznie trudniejsze zadanie zrobić odpowiedni tor na dwa turnieje Grand Prix dzień po dniu?

– Tej pracy na torze jest wtedy po prostu więcej. Oczywiście, że jest to trochę trudniejsze, ale teraz też mieliśmy trening, a normalnie mamy kwalifikacje czy sprinty tego samego dnia, więc prawie zawsze mamy tylko kilka godzin na przygotowanie odpowiedniego toru, co rzecz jasna nie pomaga. Zmieściliśmy to wszystko w jeden dzień jednak z wielu powodów m.in. dla dobra zawodników czy polskiej PGE Ekstraligi. Takie dni są bardzo intensywne nie tylko dla żużlowców, ale też dla sędziów, działaczy i innych pracowników Grand Prix. Robimy co w naszej mocy, aby zapewnić dobre widowisko. To rzeczywiście jest trudniejsze, ale nie na tyle, abyśmy sobie z tym nie poradzili.

Ostatnie pytanie: kto zostanie w tym sezonie mistrzem świata?

– Nie mnie to oceniać. Jestem pewien, że bukmacherzy stawiają na Bartka Zmarzlika. Myślę, że udowadnia on cały czas, że jest nieco ponad wszystkimi i dlatego właśnie jest w miejscu, w którym jest. Tutaj w Pradze mogliśmy właśnie zobaczyć jego jeździecką inteligencję, kiedy przez cztery okrążenia w finale blokował Fredrika Lingredna i wiedział doskonale gdzie i kiedy on się pojawi.

Fot. Arkadiusz Siwek

Marcin Rusewicz

newsletter

Polityce prywatności.
© Ekstraliga Żużlowa sp z o.o.
  • FIM
  • PZM
Nasze media społecznościowe
Pobierz oficjalną aplikację
Język
PL