W pewnym momencie zarówno zarząd klubu, jak i sztab szkoleniowy był w bardzo trudnym momencie. Dobrze, że umiejętnie zareagowano – mówi Marian Maślanka, wieloletni działacz “Lwów”, a dziś sympatyk i kibic.
– Pewnie, że jest niedosyt. Ja sam miałem oczekiwania, że na pewno KRONO-PLAST WŁÓKNIARZ awansuje do czołowej „czwórki” – rozpoczyna Marian Maślanka, w rozmowie z Norbertem Giżyńskim. – Nazwiska, które były w składzie drużyny, naprawdę wiele potrafią i znaczą w polskim żużlu. Niestety, nie poszło w tym roku po myśli częstochowian. Wyglądało, że drużyna nie do końca stanowiła monolit. To wszystko wpłynęło na to, że był taki końcowy wynik, a nie inny. Do tego dochodziły sytuacje, związane ze sprzętem czy kontuzjami. Przede wszystkim nie było takiego teamu, który miał w świadomości następujące podejście: „Tak! Jedziemy o fazę play-off, bo chcemy uzyskać jak najlepszy wynik”. Tak to wygląda z mojej perspektywy.
Szykuje się przemeblowanie składu KRONO-PLAST WŁÓKNIARZA na przyszły rok. Jak Marian Maślanka widzi układ sił? – W pewnym momencie zarówno zarząd klubu, jak i sztab szkoleniowy był w bardzo trudnym momencie. O tym, że odejdzie Mikkel Michelsen, wiadomo już było od dłuższego czasu – wszyscy się z tym pogodzili i w tej kwestii nie było zaskoczeń. Natomiast odejście Leona Madsena odbyło się w takim stylu, jaki nie powinien mieć miejsca. Zapewniał on bowiem do ostatniej chwili, że we Włókniarzu ma najlepiej i nigdzie się nie rusza. I ten jego „strzał”, który wykonał w okresie, gdy kluby mniej więcej ustaliły sobie warunki z zawodnikami, dotyczące kontraktów na nowy sezon, sprawił, że sytuacja była trudna do opanowana dla zarządu, jak również sztabu. Dobrze, że szybko i umiejętnie zareagowano. Jest już pewne, że Jason Doyle będzie startować we Włókniarzu, a lada moment ma też dołączyć do niego i Piotr Pawlicki. W przypadku drugiego z zawodników, można powiedzieć, że została zastosowana wymiana – Leon Madsen poszedł do Zielonej Góry, a Piotr Pawlicki idzie do Częstochowy. Jeśli chodzi o zastępstwo drugiego z Duńczyków (Mikkela Michelsena – przyp. red.), dobrze, że w jego miejsce udało się ściągnąć Doyle’a. Tym bardziej, że na rynku transferowym w tamtym czasie nie było już za wiele wolnych zawodników i trzeba było szybko działać. A Australijczyk miał też kilka innych propozycji i różnie mogło się to skończyć. Uważam, że to, co na rynku było do złapania, udało się tego dokonać. Teraz nie pozostaje nam nic innego, jak tylko obserwować, jak ta drużyna się „dotrze” przed przyszłym sezonem, jak w i jego trakcie. Być może już po pierwszych meczach będziemy przynajmniej wstępnie wiedzieć, czy w zespole będą jakieś zalążki monolitu, którego brakowało w zeszłym sezonie.
Czy zdaniem byłego Prezesa klubu, dobrym kandydatem na nowego trenera byłby Piotr Żyto? – Piotr Żyto zna się na żużlu. Dobrze nam się współpracowało. Niedawno pracował w Szwecji, gdzie też udanie mu się wiodło. Myślę, że to byłby dobry kandydat na trenera w Częstochowie. Zna tutejszy tor, środowisko. Jeśli ostatecznie trafi do Częstochowy, to nie będzie przychodził – jak to się potocznie mówi – na nową nieznaną ziemię, ale na teren, na którym działał, pracował. I to powinien być dla niego plus – kończy Marian Maślanka.
Norbert Giżyński