Kawczyński: Czas na chwilę radości

  • PGEE
  • Wywiad
10.09. 10:56
Kawczyński: Czas na chwilę radości

Fot. Paweł Mruk

PRES GRUPA DEWELOPERSKA Toruń, mimo porażki we Wrocławiu z BETARD SPARTĄ 43:47, w dwumeczu pokonała swoich rywali 95:85 i awansowała do wielkiego finału PGE Ekstraligi po raz pierwszy od 9 lat. Swoją cegiełkę do sukcesu dołożył Antoni Kawczyński, który w 4 startach zdobył 3 “oczka”.

Na pierwszy rzut oka może wydawać się to małą zdobyczą, jednak junior gości odegrał istotną rolę w swoim drugim i trzecim wyjeździe na tor, gdy jego ambitna postawa spowodowała, że punkty tracili gospodarze. Swojego zadowolenia i z postawy zespołu, i indywidualnej, nie krył 17-letni żużlowiec toruńskiej ekipy. – Jesteśmy bardzo szczęśliwi po tym spotkaniu i z awansu do finału PGE Ekstraligi. Z moich czterech startów tak naprawdę wyszedł tylko drugi – ten bieg juniorski nie ułożył się po mojej myśli, pozostałe dwa również. Udało się jednak wygrać start z mistrzem świata, Artemem Lagutą, na jego torze, a to zdecydowany powód do radości, więc skupiam się na pozytywach. Szkoda tylko ostatniego wyjazdu na tor, gdzie popełniłem błąd na trasie. W innym wypadku był potencjał na większą zdobycz punktową – mówił junior.

Fot. Paweł Mruk

Torunianie wyciągnęli wnioski po porażce 10 sierpnia we Wrocławiu, gdzie wysoko przegrali 34:56. Tym razem byli zdecydowanie skuteczniejsi na starcie. – Mieliśmy wiele wniosków, przemyśleń po tamtym spotkaniu. Było sporo treningów i wiele pracy, aby taki mecz jak tamten się nie powtórzył. I to nam się udało. Teraz czas na chwilę radości, zanim emocje nie opadną, a za kilka dni zaczynamy myśleć o finale – kontynuował Kawczyński.

Gości do meczu na Stadionie Olimpijskim przygotowywali się na torze w Ostrowie Wielkopolskim, który trajektorią przypomina ten we Wrocławiu. Jak widać, sesje te przyniosły oczekiwany skutek. – Dwukrotnie trenowaliśmy na torze w Ostrowie i to pomogło. Trajektoria i przygotowanie toru były podobne, co przełożyło się na wynik – mówił żużlowiec gości.

Fot. Paweł Mruk

W trakcie zawodów można było zauważyć, jak zmieniają się czasy tego toru, momentami nawet o ponad sekundę. Nawierzchnia zmieniała się mocno, jednak Torunianie dobrze radzili sobie z jej odczytaniem. Czy więc ta nawierzchnia mocno różniła się od tej, którą goście zastali w sierpniu? Nie, było bardzo podobna do tej z sierpnia. Start był tylko przyczepniejszy, ale byliśmy na to przygotowani. Ten tor z czasem stawał się szybszy, było trochę więcej materiału, dzięki czemu dobrze nam się na nim jeździło. Poprzednim razem był nieco sypki, a teraz bardziej zbity – przyjemniejszy do jazdy. – zakończył Antoni Kawczyński.

Błażej Kowol

newsletter

Polityce prywatności.
© Ekstraliga Żużlowa sp z o.o.
  • FIM
  • PZM
Nasze media społecznościowe
Pobierz oficjalną aplikację
Język
PL