Andzejs Lebedevs, na co dzień reprezentujący barwy GEZET STALI Gorzów, zakończył rywalizację w tegorocznej odsłonie warszawskiej rundy Speedway Grand Prix na 5. miejscu. Po zawodach udzielił dla mediów krótkiego wywiadu, w poruszył temat torów jednodniowych – właśnie takich, jak ten w Warszawie.
- Lebedevs zainkasował łącznie 12 punktów w warszawskim turnieju na PGE Narodowym.
- Cieszyłem się tym turniejem, bo jest to jedyny taki w cyklu, gdzie naprawdę żużel wjeżdża na salony – zaznaczył zawodnik GEZET STALI Gorzów.
- Obserwuj nasze oficjalne profile w mediach społecznościowych
Łotewski żużlowiec rozpoczął sobotnie zmagania od dwupunktowej zdobyczy. W następnych gonitwach, zdobywając kolejne punkty, zapewnił sobie miejsce w pierwszym z dwóch “biegów ostatniej szansy” (12 punktów łącznie). – Za każdym razem jak nie wygrałem biegu, to można powiedzieć, że mogłem zrobić coś więcej. Na pewno wyjadę z tego stadionu z podniesioną głową, bo naprawdę zrobiliśmy z chłopakami kawał dobrej roboty – mówił. – Finał był w zasięgu. Jako pierwszy w biegu ostatniej szansy wybierałem pole startowe. Nie wykorzystałem tego. Udało mi się jednak dowieźć do mety te ważne dwa “oczka” i w rundzie zostać piątym zawodnikiem – dodał żużlowiec.

Na tle zawodników biorących udział w sobotnich zawodach, mocno wyróżnił się właśnie Andzejs Lebedevs, który mimo braku awansu do finału turnieju bardzo solidnie zaprezentował się przed zgromadzonymi kibicami i zdobył aprobatę zarówno ekspertów, jak i fanów. Jak sam podkreśla, tego wieczoru czuł się na motocyklu niezwykle dobrze. – Czułem się naprawdę komfortowo na tym motocyklu. Wierzyłem w niego i głowa była luźna. Po prostu cieszyłem się tym turniejem, bo jest to jedyny taki w cyklu, gdzie naprawdę żużel wjeżdża na salony – zaznaczył Łotysz.
We wcześniejszych wywiadach można było usłyszeć, iż żużlowiec nie przepada za jazdą po mocno zlanych wodą torach. Po piątkowych kwalifikacjach, gdy przyszła jednak pora na wybór numeru startowego na tegoroczną rundę w Warszawie, Lebedevs zdecydował się na numer 1. Zawodnik startujący z tym numerem na plecach przystępował do rywalizacji każdorazowo po kosmetyce toru. – Finalnie ta jedynka wypaliła (śmiech). Cały plan, który miałem w głowie opierał się na tym, że był to tor tymczasowy. Takie rzeczy też trzeba brać pod uwagę. W te tory jednodniowe leje się mniej wody. Zaryzykowałem i to się opłaciło – mówił z uśmiechem Lebedevs. – Na pewno druga seria była trochę przelana, ale organizatorzy szybko wyciągnęli wnioski i już potem nie było tej wody dużo – dodał.

Tymczasowe tory niezbyt często spotykają się z aprobatą zawodników. Większość z nich gustuje jednak w jeździe na tradycyjnych owalach. Od czasu do czasu znajdą się jednak tacy, którzy w jeździe na torach układanych czuje się jak ryba w wodzie. Jednym z takich żużlowców jest właśnie Andzejs Lebedevs. – Ja lubię takie tory. Nawet przy gorszym wyniku to tor tymczasowy wprowadza żużel na salony. Warszawa, PGE Narodowy, tłumy, które zasiadły na stadionie – to jest największa, najlepsza promocja naszego sportu na świecie w tym cyklu – mówił zawodnik. – Oby więcej takich turniejów. Jak będzie ich nawet dziesięć, na takich torach, na takich stadionach, to będę się cieszył jako za nas i za całą dyscyplinę – zakończył Lebedevs.
Klaudia Waltoś