Bartosz Smektała w sobotnim SEC Challenge w Krsko wywalczył przepustkę do walki o Indywidualne Mistrzostwo Europy. Reprezentant Polski słabo rozpoczął zawody, ale w ich drugiej fazie zdołał zapewnić sobie awans.
Zawodnik ZIELONA-ENERGIA.COM WŁÓKNIARZA Częstochowa po dwóch seriach startów miał na koncie zaledwie punkt. Każdy kolejny bieg Bartosz Smektała jechał już z nożem na gardle, ale udało mu się odnieść trzy zwycięstwa. Reprezentant Polski ponownie będzie stałym uczestnikiem cyklu SEC, w którym przed rokiem zajął szóste miejsce.
Na Stadionie Matije Gubca najważniejszy był awans do Mistrzostw Europy, jednak Smektała przyznał w rozmowie ze speedwayekstraliga.pl, że celował także w podium. Po biegu dodatkowym Polak był ostatecznie czwarty. – Po pierwszych dwóch startach taki wynik brałbym w ciemno, ale dla sportowca jest najgorszy. Wiadomo, że ważny był awans, ale jak się gdzieś przyjeżdża, to chce się wygrać albo stanąć na podium – mówił żużlowiec.
Nie tak dawno Bartosz Smektała odpadł z eliminacji do FIM Speedway Grand Prix. Brak awansu do SEC byłby dla Polaka stratą kolejnej imprezy. Czy 24-latkowi spadł kamień z serca? – Zdecydowanie tak. W Debreczynie byliśmy pogubieni. Moja jazda była słaba i nic więcej z tamtych zawodów nie mogliśmy wyciągnąć. W Krsko byłem pierwszy raz. To inny dzień, inny tor i poszło już lepiej – podkreślił były Indywidualny Mistrz Świata Juniorów.
Turniej w Słowenii opóźnił się z powodu dodatkowych prac na torze. Smektała nie miał problemów z koncentracją i przyznał, że cieszył się z poprawy stanu nawierzchni. – Nie stanowiło to dla mnie większego problemu. Przed samymi zawodami tor rzeczywiście wyglądał nie najlepiej i byliśmy nieco zdezorientowani, ale ja byłem cały czas przygotowany – wyjaśnił żużlowiec ZIELONA-ENERGIA.COM WŁÓKNIARZA Częstochowa.
Smektała po raz pierwszy odwiedził Krsko, a położony nad rzeką Sawą stadion to jeden z dalszych wyjazdów na europejskiej mapie żużla. Na dodatek trening przed SEC Challenge odbywał się kilkanaście godzin po meczu PGE Ekstraligi w Grudziądzu. – Dobrze, że Challenge był wieczorem. Można było wypocząć. Mi to raczej nie przeszkadza. Mój team nigdy nie zawodzi, zawsze dowozi mnie na czas i dba o sprzęt. Wszystko było więc w porządku – zakończył Bartosz Smektała.
Joachim Piwek