Damian Ratajczak: wiemy, nad czym mamy pracować

  • PGEE
  • Wywiad
22.04. 10:11
Damian Ratajczak: wiemy, nad czym mamy pracować

Fot. Paweł Mruk

STELMET FALUBAZ Zielona Góra przegrał w 2. rundzie PGE Ekstraligi z BETARD SPARTĄ Wrocław aż 30:60. Goście nie mogli odnaleźć szybkości na wrocławskim torze, wyraźnie ustępując gospodarzom zarówno na starcie, jak i dystansie. Damian Ratajczak do swojego dorobku dopisał raptem 1 “oczko” w 4 startach. Tych punktów mogło być nieco więcej, gdyby nie defekt na drugiej pozycji w biegu juniorskim.

Błażej Kowol (ekstraliga.pl): Zaledwie punkt w 4 startach na twoim koncie to dorobek, z którego z pewnością nie jesteś zadowolony. Jak ocenisz to spotkanie?

Damian Ratajczak (STELMET FALUBAZ Zielona Góra): Pechowo zaczęły się dla mnie te zawody. Wyjechaliśmy wraz z Oskarem Huryszem na podwójnym prowadzeniu w biegu juniorskim, jednak zacząłem odczuwać, że moja jednostka napędowa traci na mocy. I niestety nie byłem w stanie ukończyć tego biegu.

No właśnie, co dokładnie się tam wydarzyło? Już przed startem biegu było widać, że spod twojego motocykla wydobywa się dym.

Tak, też zauważyłem kątem oka przed startem, że coś się tam dzieje, jednak czasami jest to  efekt tego, że zbyt duża ilość oleju spadnie na rurę wydechową i to prowadzi do powstawania dymu. To nie miało jednak wpływu na to, że zatarł mi się silnik – specjalnie przygotowana jednostka na ten tor. Z każdym okrążeniem czułem, jakby ubywało z niej mocy. Myślałem, że być może to kwestia źle dobranych przełożeń, ale jednak były to ostatnie tchnienia tego silnika. Nie było jednak jeszcze okazji, żeby go dokładnie sprawdzić.

Fot. Paweł Mruk

Pozostałe jednostki nie okazały się już tak dobre na ten tor?

Dokładnie. Wzięliśmy drugi motocykl, jednak trudno wyciągnąć daleko idące wnioski po biegu z Artemem Lagutą i Brady Kurtz’em na ich domowym torze. Wyścig nr 12 wyglądał lepiej, ale wciąż bardzo kiepsko ze startu, więc na bieg nominowany zrobiłem diametralne korekty. I to w zasadzie był jedyny bieg, z którego mogę wyciągnąć jakieś pozytywy. Start wyglądał lepiej, nie odstawałem na trasie i niewiele brakowało, abym złapał Daniela Bewley’a na mecie. Punktu z tego nie było, ale powalczyłem z doświadczonym, objeżdżonym na tym torze seniorem gospodarzy, co daje mi pewną nadzieję.

W tym 12. biegu z perspektywy trybun też wydawało mi się, że już ta prędkość zaczęła się pojawiać. Czy to była kwestia zmiany ustawień w drugim motocyklu, czy na ten bieg wybrałeś zupełnie nową jednostkę?

To był wciąż ten sam motocykl i tak, czułem, że jest nieco lepiej na trasie, jednak na wyjściach z łuku brakowało mi szybkości. Na 14. bieg dokonaliśmy więc małej rewolucji w ustawieniach i to przyniosło lepsze rezultaty. Wiem, że finalnie przy moim nazwisku widniało 0, jednak jak wspomniałem, dla mnie ten bieg i tak jest drobnym pozytywem.

Fot. Marcin Karczewski

Oczywiście na dystansie działo się w tym spotkaniu niemało, jednak zastanawiam się, czy z twojej perspektywy najważniejsze nie były jednak starty? Bo walka na dystansie była możliwa, lecz gdy już po pierwszym łuku strata była spora, to i podjęcie rękawicy na trasie było utrudnione?

Można to analizować w ten sposób, zwłaszcza że to daleko pod płotem była ta najkorzystniejsza ścieżka. Mnie udało się powalczyć tak naprawdę tylko z Danielem Bewley’em…

…którego mogłeś pokonać jednak atakiem przy kredzie.

Dokładnie. Wiedziałem, że przede mną jadą Artem Laguta i Przemysław Pawlicki po odsypanej ścieżce na zewnętrznej, gdzie było sporo materiału. Wydaje mi się, że lepszą decyzją byłby jednak atak bliżej środka toru, jednak wiadomo – mądry Polak po szkodzie.

Pisało się w minionym tygodniu, że będziecie pracować nad nową techniką startową. Miałeś okazję wypróbować tę techniką w trakcie zawodów czy na razie są to próby stricte treningowe?

Na ostatnich treningach wraz z Piotrem Protasiewiczem poświęcaliśmy uwagę głównie temu. Myślę, że ten 14. bieg pokazał, że to może się powieść. Być może jeszcze nie w 100%, ale te 70-80% poprawy jest, bo nie zostawałem tak wyrazie na starcie, jak w pojedynku z ORLEN OIL MOTOREM Lublin. Jeszcze sporo pracy przed nami, bo nie ma magicznej różdżki, która czarodziejsko wpłynie na moje wyniki. Czuję jednak, że zmierzamy w dobrą stronę.

Fot. Paweł Mruk

Czy mogliście przypuszczać przed startem tego sezonu, że ten początek rozgrywek będzie dla was aż tak brutalny? W dwóch spotkaniach zdobyliście w zasadzie tyle punktów, co wrocławianie przeciwko wam. 

Niestety, ale rzeczywiście ten start sezonu nas mocno weryfikuje. Nie spodziewaliśmy się tego, ale też nie ma się co bawić w jakieś typy przedsezonowe. To jest też najtrudniejszy start sezonu dla mnie, biorąc pod uwagę klasę rywali. Trzeba jednak wziąć się do roboty, wjechać się w ten sezon i mieć nadzieję, że zaczniemy dokładać punkty w tabeli i awansujemy do fazy play-off.

Przed wami starcie z BAYERSYSTEM GKM-em Grudziądz. Czy z waszej pespektywy to już taki mecz, gdzie zaczyna pojawiać się lekka presja na wynik po tych kiepskich pierwszych dwóch spotkaniach?

Nie, nie nazwałbym tego presją. Przynajmniej ja jej przed kolejnym meczem nie odczuwam. Oczywiście, nie chcemy przegrać tego meczu. Chcemy go wygrać i trzeba to powiedzieć jasno. Słaby początek sezonu w meczach z mistrzem i wicemistrzem Polski nas zweryfikował, ale to nie koniec sezonu. Czas zakasać rękawy i zrobić wszystko, aby zacząć wygrywać już od następnego meczu. Każdy z nas wie, jakie są jego ambicje i o co jedzie w tym sezonie. 

Jak będą wyglądały przygotowania do meczu z BAYERSYSTEM GKM-em Grudziądz?

Dość standardowo. Na pewno będzie sporo pracy nad startami. Wiadomo, przetestujemy i wybierzemy też odpowiedni sprzęt na domowy tor podczas treningów.  

newsletter

Polityce prywatności.
© Ekstraliga Żużlowa sp z o.o.
  • FIM
  • PZM
Nasze media społecznościowe
Pobierz oficjalną aplikację
Język
PL