,,Dream team”, ,,Królowie polowania” lub ,,Główny kandydat do złota” – takich określeń używało wielu ekspertów wobec drużyny Get Well Toruń przed sezonem 2016. Torunianie wykonali najsolidniejsze ruchy transferowe zimą ubiegłego roku. Podpisy pod kontraktem Grega Hancocka oraz Martina Vaculika stawiały Get Well Toruń w roli murowanego kandydata do tytułu Drużynowego Mistrza Polski. Właściciel klubu znad Przemysław Termiński sprowadził solidnie zapowiadającego się przed sezonem juniora – Norberta Krakowiaka oraz zapewnił szeroką ławkę rezerwowych.
Mijający sezon był dla torunian drogą krętą i wyboistą. “Anioły” jako drużyna potrzebowały czasu, aby w pełni rozwinąć skrzydła. Wyjazdowe porażki i brak pewności na własnym torze nie nastrajały optymistycznie. Z kolei liderzy, jak i druga linia punktowały dość nierówno. Jeden z najgorszych wyjazdowych występów nie tylko w sezonie 2016, ale chyba w całej historii klubu, torunianie zanotowali w Gorzowie, ulegając tamtejszej Stali aż 62:28. Tragiczny występ na stadionie im. Edwarda Jancarza spowodował, że pięścią w stół uderzył sam Przemysław Termiński, który w swoim stylu nie ograniczył się tylko do osobistych rozmów z zawodnikami, ale wyraził swój niesmak za pomocą portali społecznościowych. W perspektywie sezonu, można stwierdzić, że był to jednak przełomowy moment dla ekipy z Grodu Kopernika.
Radość również ze srebra
“Anioły” z kolejki na kolejkę, stopniowo zaczęły umacniać swoją pozycję w PGE Ekstralidze. W końcu zaczęły stanowić silny i pewny zespół, który walczył o każdy punkt. Tęgie lanie na MotoArenie dostały BETARD Sparta Wrocław i ROW Rybnik, który, podobnie jak Unia Tarnów także na własnym torze musiał uznać wyższość drużyny Get Well Toruń. Rundę zasadniczą torunianie zakończyli na trzeciej pozycji, zatem o finał PGE Ekstraligi przyszło zmierzyć im się z Ekantor.pl Falubazem Zielona Góra. Faworytem dwumeczu wbrew przedsezonowym prognozom były jednak zielonogórskie ,,Myszy”. Get Well swą postawą w pierwszym meczu na MotoArenie poprzeczkę powiesił wysoko. Jak się później okazało, zbyt wysoko jak dla zielonogórzan, którzy nie odrobili strat z Torunia i ostatecznie musieli uznać wyższość ekipy dowodzonej przez Jacka Gajewskiego, którego za genialne roszady taktyczne okrzyknięto ojcem sukcesu, do spółki z parą Miedziński – Vaculik, którzy w niesamowicie emocjonującym biegu numer czternaście drugiego meczu półfinałowego zapewnili drużynie awans do finału PGE Ekstraligi.
Finał ze zwycięzcą rundy zasadniczej – Stalą Gorzów, trzymał w napięciu niemal do ostatniego biegu. Oba spotkania były niezmiernie trudne dla obu ekip, wymagające jednocześnie od zawodników maksymalnego skupienia. Zarówno na MotoArenie, jak i na ,,Jancarzu”, kibice obejrzeli kapitalne widowiska. Ostatecznie Get Well uległ w dwumeczu 92:88 zdobywając tym samym srebrny medal Drużynowych Mistrzostw Polski 2016. „Cieszymy się ze srebrnego medalu i przepięknego pucharu, który ozdobi biura klubu” – napisał na swoim fanpage’u Przemysław Termiński. Srebro okupione ciężką pracą, stresem, słodyczą zwycięstwa i goryczą porażki, smakowało nie gorzej niż złoto.
Kto zawiódł, kto się popisał
Ostatecznie, sezon 2016 drużyna Get Well Toruń zakończyła na drugim miejscu, co do dnia dzisiejszego stawia wśród kibiców pytania: tylko czy aż? W mediach rozpoczęła się dyskusja, kto spełnił oczekiwania, a kto zawiódł? Sezon na plus zaliczy z pewnością przeżywający drugą młodość Greg Hancock, który stał się liderem drużyny. Na morale zawodników wpłynęła także postawa Chrisa Holdera, gdyż przed sezonem pojawiły się obawy, czy “Kangur” wróci do formy sprzed lat. Popularny ,,Chripsy” myślał nawet przez moment o zakończeniu sportowej kariery, mając na uwadze fatalną w skutkach kontuzję Darcy`ego Warda. Holder błyszczał przede wszystkim na MotoArenie (średnia 2,600 pkt), ale i na wyjazdach dostarczył kibicom wielu pozytywnych emocji. Znów stał się kapitanem na medal.
Przeciętny, jak na swoje umiejętności sezon zaliczył Martin Vaculik, po którym zapewne spodziewano się nieco więcej. Sympatyczny Słowak co prawda nie zawiódł, lecz jego forma daleka była od tej sprzed choćby dwóch lat. Kacper Gomólski to kolejny przykład zawodnika, który nie spełnił do końca pokładanych w nim nadziei. Po dość kiepskim sezonie 2015 ,,Ginger” obiecywał poprawę, lecz statystyki wskazują, że zamiast progresu zanotował raczej regres formy.
Nie jest tajemnicą, że kluczem do dobrego wyniku drużyny są solidnie punktujący juniorzy. Bezcenny pod tym względem dla torunian okazał się w sezonie 2016 Paweł Przedpełski, który przywiózł…. aż 129 ze 139 punktów zdobytych przez wszystkich juniorów startujących z “Aniołem” na piersi. Igor Kopeć-Sobczyński, Norbert Krakowiak i Dawid Krzyżanowski wywalczyli łącznie 10 oczek we wszystkich meczach PGE Ekstraligi.
Przyszłość wielką niewiadomą
Zaraz po zakończeniu zmagań na torze, swoje odejście zadeklarował Martin Vaculik. W mediach zawrzało od spekulacji odnośnie nazwiska potencjalnego następcy Słowaka w barwach Get Well a zawodnicy, których łączono z toruńskim klubem sukcesywnie parafowali umowy w innych ośrodkach. Wiele wskazuje na to, że podpis pod kontraktem w Toruniu złożą Grzegorz Walasek, Michaela Jepsen Jensen oraz młodszy brat Chrisa Holdera – Jack.
Mając na uwadze nieco bardziej odważne ruchy transferowe innych klubów PGE Ekstraligi, ekipa Get Well Toruń nie będzie zapewne wskazywana na faworyta rozgrywek. Żużel to jednak bardzo nieobliczalny sport, więc nikogo z góry nie można skazywać na przegraną. Być może okaże się, że zarówno jeden jak i drugi ,,Greg” przeżyje w Toruniu swoją druga młodość, Jack Holder pójdzie w ślad za swoim starszym bratem, a Michael Jepsen Jensen przypomni sobie geometrię MotoAreny i zanotuje zwyżkę formy.
Jakub Keller
Agnieszka Kowalska
Kuba Łączkowski