To była niedziela prawdy polskiego żużla w sezonie 2017. Po zaciętym spotkaniu i dwóch kosmicznych biegach nominowanych FOGO Unia Leszno sięgnęła po złoto PGE Ekstraligi w sezonie 2017. Ze srebrem BETARD Sparta Wrocław, a wszystko w obecności kompletu publiczności na Stadionie Olimpijskim. Z kolei w pierwszej lidze triumfowała Grupa Azoty Unia Tarnów.
FOGO UNIA PO RAZ PIĘTNASTY
Prognozy pogody dla Wrocławia na niedzielny wieczór nie były optymistyczne. Na szczęście tym razem przewidywania nie sprawdziły się.
– Na pewno rywalizacja będzie bardzo mocna, bo wiemy o co walczymy – powiedział Maciej Janowski. – Wszyscy bardzo dobrze się znamy, wiec nikt chyba raczej nie będzie żadnych świń podkładał. Postaramy się wyjeżdżać do każdego biegu bardzo skoncentrowani. Mam nadzieje, że to będzie fajny speedway – zakończył.
Również Piotr Pawlicki liczył na bardzo zacięte spotkanie – Na pewno dzisiaj wygra lepszy i złoto zdobędzie lepsza drużyna. Mamy ten handicap, ze wrocławianie muszą te osiem punktów odrabiać. Mam nadzieję, że dostarczymy dużo emocji – powiedział przed meczem.
Wielki finał to święto polskiego żużla. Łatwo nie będzie. Przyjechaliśmy tutaj wygrać. I Wrocław i Leszo chce wygrać. Będzie zacięty mecz – przewidywał w rozmowie z Łukaszem Benzem trener FOGO Unii Leszno, Piotr Baron.
Długo zastanawiałem się i to nie była łatwa decyzja – powiedział Rafał Dobrucki o wyborze między Tomaszem Jędrzejakiem a Andzejem Lebedevsem. – To jest finał finałów i dziś może zdecydować drobny szczegół. Myślę, że Andzej będzie w stanie powalczyć – dodał menedżer gospodarzy.
Już po dwóch biegach wrocławianie odrobili sześć z ośmiopunktowej straty z pierwszego meczu. W świetnym stylu na tor wrócił Maksym Drabik.
https://twitter.com/Holciak71/status/912005899912404992
Eksperci w studiu nSport+ nie mieli wątpliwości. – Na razie ten mecz jedzie przy krawężniku – mówił Jacek Frątczak. Kibice i obserwatorzy liczyli jednak, ze w kolejnych seriach zawody będą bardziej emocjonujące. Przede wszystkim korekt szukali goście z Leszna. – Dajcie mi jeszcze szanse, na pewno pojadę lepiej – przekonywał przed kamerą Peter Kildemand. Mimo zapewnień Duńczyka, Piotr Baron zdecydował się na zmiany, stawiając na Janusza Kołodzieja, ale ten jednak przyjechał ostatni.
Kołodziej zrewanżował się w 7. biegu, który wygrał z dużą przewagą. W ogóle ta seria należała do gości, którzy zmniejszyli straty i doprowadzili do stanu 22:20 dla BETARD Sparty.
– Bardzo chcemy zdobywać punkty. Ja podpowiadam jak mogę i pomagam drużynie. Mieliśmy problemy na starcie, ale już się spasowaliśmy – powiedział w trakcie drugiej przerwy Nicki Pedersen, obecny i wpierający leszczyńskie „Byki” w parku maszyn. Słowa byłego mistrza świata nie znalazły odzwierciedlenia na torze. Gospodarze w kolejnych dwóch biegach wyprowadzili dwa mocne ciosy i znów odskoczyli na 10 punktów. Gości ratował Kołodziej.
– Po to trenujemy, żeby jeździć przy tak świetnych kibicach. Nie ma się co stresować, więc staramy się tego stresu unikać – powiedział Maciej Janowski, który po trzech startach miał na koncie 6 punktów i bonus. Wrocławianie byli w tym momencie bliżej upragnionego złota, ale leszczynianie w żaden sposób nie chcieli składać broni. – Najważniejsze, żeby wybierać optymalny tor jazdy. Do tego musimy pamiętać, żeby omijać szprycę. Walczymy jak tylko możemy – zdradził Janusz Kołodziej w rozmowie z Łukaszem Benzem.
Po roszadach taktycznych i wygranej Pawlickiego w 13. wyścigu w dwumeczu znów był remis.
Po 14. biegu Stadion Olimpijski zamilkł. Emil Sayfutdinov i Grzegorz Zengota wygrali podwójnie i FOGO Unia jedną nogą stała już na najwyższym stopniu podium.
Ostatni bieg to kolejny popis Pawlickiego i Kołodzieja. Złoto po prawdziwym żużlowym rollercoasterze trafia do Leszna! FOGO Unia po raz 15 zostaje Drużynowym Mistrzem Polski.
– Jestem przeziębiony i chyba to dzisiaj pomogło. Miałem i starty i prędkość. Przypomniały mi się dawne lata. Mamy złoto po ciężkim sezonie. Dziękuję wszystkim kibicom, bo to nasz wspólny sukces – powiedział jeden z ojców sukcesu FOGO Unii Emil Sayfutdinov.
– To były zawody godne finału. Były emocje i przeżyliśmy świetny wieczór. Kibice spisali się na medal. Starałem się wrócić do pełnej sprawności i przede wszystkim dziękuję moim rehabilitantom – mówił z uśmiechem Maksym Drabik.
ZIELONA GÓRA PRZEGRYWA… Z DESZCZEM
Rozegranie rewanżowego derbowy pojedynku o brązowy medal od samego początku stało pod wielkim znakiem zapytania. Pogoda w Zielonej Górze okazała się bardzo wymagającym przeciwnikiem dla organizatorów. Kilka godzin przed zawodami tor nie wyglądał raczej zbyt dobrze:
Bardzo dużo pracy włożyli gospodarze w próbę przywrócenia nawierzchni do stanu używalności. Kiedy wydawało się, że mecz uda się odjechać…
… w Zielonej Górze ponownie spadł deszcz…
O godzinie 15:40 sędzia zawodów, Krzysztof Meyze, przekazał informację o odwołaniu spotkania: – Byliśmy zmuszeni odwołać te zawody. Tor był po 17-godzinnych opadach deszczu. I tak byliśmy pełni podziwi dla pracy organizatorów. Wykonali ogrom pracy i chwała im za to. Rano wyglądało to bardzo źle. Prace na torze trwały 5 godzin, ale opad o godzinie 14.30 to było za dużo dla tego toru. Zawody zaplanowano na przyszłą niedzielę.
W tym momencie tor nie nadaje się do jazdy. Decyzja sędziego jest prawidłowa – powiedział na antenie nSport+ Marek Cieślak. – Nie jesteśmy przyzwyczajeni do takich torów. Szczególnie trudno byłoby dla juniorów. „Starzy” może i by przeżyli. Przez ten tor straciliśmy handicap. To nie jest tak, że Gorzów chciał jechać. Zawodnicy gorzowscy kwestionowali zasadność tych zawodów – dodał trener Ekantor.pl Falubazu.
W NICE 1. LŻ WYGRYWA TARNÓW
W niedzielę poznaliśmy zwycięzcę Nice 1. LŻ. Grupa Azoty Unia Tarnów w rewanżowym meczu finałowym frontu pokonała na własnym torze Zdunek Wybrzeże Gdańsk 50:40. W pierwszym, przerwanym po dwunastu biegach spotkaniu gdańszczanie wygrali 40:32.
Sukces tarnowianom zapewnili: Peter Ljung, Jakub Jamróg, Artur Czaja, Artur Mroczka, Kenneth Bjerre, Kacper Konieczny, Patryk Rolnicki oraz niestartujący w meczach finałowych Mikkel Michelsen i Michał Nowiński. Trenerem Grupy Azoty Unii Tarnów jest Paweł Baran.
Rafał Martuszewski
Kamil Rychlicki
Fot. Marcin Karczewski