W niedzielnym pojedynku pomiędzy FOGO Unią Leszno a Get Well Toruń oprócz Jacka Holdera zadebiutował również nowy menedżer Jacek Frątczak. Inauguracja w nowej roli wypadła pomyślnie, bo chociaż mecz zakończył się wynikiem 53:37 dla gospodarzy, to „Anioły” pozostawiły po sobie dobre wrażenie.
W rozmowie ze speedwayekstraliga.pl Frątczak przyznał, że przyjechał na stadion im. Alfreda Smoczyka po zwycięstwo. – Ja mam charakter zwycięzcy i jestem smutny po tym meczu, bo liczyłem, że dzisiaj załatwimy sobie sprawę utrzymania w lidze. Wierzyłem w to prawie do samego końca. W trakcie meczu trzeba było jednak zmienić założenia. Próbowaliśmy trochę nowych ustawień pod kątem przyszłych spotkań. Niestety za styl jazdy punktów w tabeli nam nie przybyło – powiedział zielonogórzanin.
Pomimo porażki z jazdy zawodników z Torunia można wyciągnąć pozytywne wnioski. Przede wszystkim fenomenalna postawa Jacka Holdera, który w debiucie przywiózł do mety 13 punktów oraz 3 bonusy. – Nie podpalajmy się. Jak się jedzie totalnie bez presji to on zrobił wynik ot, tak sobie. Za chwilę boję się, że będziemy oczekiwać Bóg wie czego. Tonujmy nastroje. Pojechał dzisiaj świetnie i to jest bardzo fajny chłopak, natomiast nie róbmy z niego lidera zespołu. On ma się bawić jazdą, a jak z tego będą punkty to będę mega zadowolony, a kibice jeszcze bardziej – stwierdził Frątczak.
A trzeba przyznać, że walka o to, żeby młody Australijczyk wystąpił w niedzielnym meczu wcale nie była łatwa. Klub z Torunia musiał otrzymać pismo od Poole Pirates uznające priorytet PGE Ekstraligi. – Bardzo dużo osób pracowało przy tym temacie. Osoby w klubie, moja żona, która skanowała dokumenty o północy po to, żeby je szybko wysłać. Jack za ciężką pracę odpłacił nam piękną jazdą i jego punkty są dla mnie największym podziękowaniem – zakończył menedżer „Aniołów”.
Łukasz Woziński
Fot. Marcin Kubiak
