BAYERSYSTEM GKM Grudziądz na inaugurację PGE Ekstraligi rozbił w Częstochowie KRONO-PLAST WŁÓKNIARZA 51:39. Swój wkład w końcowy wynik miał z pewnością Jakub Miśkowiak, który zgromadził 5 punktów. Rajder grudziądzkiej drużyny w rozmowie z ekstraliga.pl podkreśla jednak, iż w kolejnych spotkaniach liczy na jeszcze lepsze występy.
- Jakub Miśkowiak wymaga od siebie jak najskuteczniejszej dyspozycji. – Zrobiony przeze mnie rezultat nie odzwierciedla tego, co potrafię naprawdę – powiedział żużlowiec.
- Zawodnik U24 ze świetnej strony pokazał się w 12. biegu, którą wygrał. Sposobu na wyprzedzenie niespełna 24-latka nie znalazł nawet Jason Doyle.
- Mam w Częstochowie cały czas fajny kontakt z ludźmi. Wracam tam zawsze z uśmiechem na twarzy – o tym, co zawodnik czuje o powrocie do Częstochowy.
- Obserwuj nasze oficjalne profile w mediach społecznościowych
Norbert Giżyński (ekstraliga.pl): Bardzo dobrze rozpoczęliście sezon ligowy 2025, od wygranej w Częstochowie 51:39. To może zapowiadać, jak najlepsze rozgrywki w waszym wykonaniu, prawda?
Jakub Miśkowiak (BAYERSYSTEM GKM Grudziądz): Dokładnie. Fajnie rozpoczęliśmy sezon, jako drużyna. Od siebie wymagam jeszcze więcej. Zrobiony przeze mnie rezultat nie odzwierciedla tego, co potrafię naprawdę. Ale tak się wszystko poukładało. W pierwszych swoich biegach jechaliśmy z kolegami na 5:1, lecz traciłem pozycje. Brakowało momentami prędkości. Na szczęście udawało się przywieźć w obu gonitwach chociażby po „jedynkach”. Być może wtedy obierałem złą jazdę. Na spokojnie wszystko muszę przeanalizować, bo jest dużo do poprawy.

Mówisz o tym, że jest dużo jeszcze do poprawy, ale także o nienajlepszych wyścigach – przynajmniej niektórych – z twoim udziałem. Zaprezentowałeś za to bardzo dobrą, jeśli nie fantastyczną, jazdę w 8. biegu, w którym pokonałeś samego Jasona Doyle’a.
Pokazałem się w tej gonitwie bardzo dobrze. Musiałem jednak zmienić motocykl i ten w końcu chciał jechać. Czułem wtedy prędkość, tak samo za sobą Jasona. Starałem się dobierać dobre linie, żeby dowieźć do mety trzy punkty. Niestety w następnym wyścigu zdarzyła się wpadka w postaci „zera”. Wiem, co zrobiłem źle. Niepotrzebnie bowiem ponownie zmieniłem ustawienia. Człowiek cały czas uczy się błędach. Mam nadzieję, że tych samych w kolejnym meczu nie popełnię.
Jest zatem dużo główkowania u ciebie przed kolejnymi zawodami?
Myślę, że w żużlu tak będzie zawsze. Niezależnie od tego, czy zdobędę 5, 13 czy 15 punktów. Wszystko się zmienia, tak jak w przypadku pogody. Silniki są bowiem wrażliwe, jeśli chodzi o kwestię ustawień sprzętowych. Trzeba jak najmniej się mylić, by wygrywać biegi.
Jakie emocje towarzyszą tobie podczas gdy wracasz do Częstochowy? W tamtejszym klubie spędziłeś kilka ładnych lat. Kibice bardzo mile cię witają, robią sobie z tobą zdjęcia czy rozmawiają.
Zgadza się. Zawsze doceniam gesty ze strony częstochowskich kibiców, którzy mnie witają, zamienią słowo, czy zrobią też zdjęcia. A to rzadko się zdarza, gdy zawodnik wraca nawet na swój były tor. Mam w Częstochowie cały czas fajny kontakt z ludźmi. Wracam tam zawsze z uśmiechem na twarzy. Lubię wracać do tego miasta.

Przyznałeś, że lubisz do Częstochowy wracać nawet w roli przeciwnika. A gdybyś miał okazję wrócić pod Jasną Górę, jako zawodnik KRONO-PLAST WŁÓKNIARZA, co sądziłbyś na ten temat?
Nigdy nie mówię „NIE”. Tym bardziej, że – można powiedzieć – spędziłem w tym mieście początki swojej kariery. De facto wychowałem się w częstochowskiej drużyny. Częstochowski tor jest moim domowym. Dużo zawdzięczam temu klubowi.
19 kwietnia zmierzycie się na swoim torze z INNPRO ROW-em Rybnik. Sądząc po tym, co pokazaliście w Częstochowie, scenariusz dla was może być tylko jeden co do rywalizacji z następnym przeciwnikiem?
Trzeba będzie podejść do tego spotkania dobrze przygotowanym i z chłodną głową. Tak jak powiedziałem, w żużlu wiele się zmienia. W jednym dniu któraś z drużyn mogłaby mieć problemy w czasie zawodów, a w drugim wszystko by u niej zagrało. Tak więc należy być czujnym, przygotowanym i nigdy nikogo nie lekceważyć.
Norbert Giżyński