H. SKRZYDLEWSKA ORZEŁ Łódź nie podtrzymał dobrej passy zapoczątkowanej w Krośnie i uległ przed własną publicznością przeciwko TEXOM STALI Rzeszów. Jednym z głównych powodów takiego stanu rzeczy w opinii Janusza Ślączki są wydarzenia tuż przed początkiem rywalizacji.
- TEXOM STAL Rzeszów czekała na wygraną w Łodzi od 1980 roku.
- Na pewno takie 1:5 na otwarcie podcina skrzydła – stwierdził jasno Janusz Ślączka.
- Obserwuj nasze oficjalne profile w mediach społecznościowych
Jednak do drugiej z rzędu wygranej nie doszło, a jedynie do sporej irytacji obozu gospodarzy, którzy nie mogli liczyć na atut własnego toru. Nieco więcej powiedział na ten temat w Media Center po meczu Janusz Ślączka.
– Zabrakło punktów kilku zawodników to na pewno. Mieliśmy sporo zer, przytrafiły się także upadki. Dużo brakowało, żeby myśleć o wygranej tego dnia. Liczę na każdego zawodnika, nieważne czy to będzie Vaclav Milik czy Olivier Buszkiewicz, ich niestety zabrakło. Pogubiliśmy się już na samym początku przez to niefortunne polanie toru – rozpoczął. – Na pewno takie 1:5 na otwarcie podcina skrzydła, ale jeśli sędzia zwraca uwagę, komisarz tak samo, a ktoś robi co innego to niefajnie to wygląda. Dodatkowo ta koleina, która z biegiem czasu się pojawiła na torze. To wszystko było pokłosiem tej fatalnej decyzji o roszeniu nawierzchni. Wiadomym jest, że jeśli jest cień to się nie podlewa, a jak słońce wychodzi to sprawa jest oczywista. Nie można lać wokoło toru tak samo – tłumaczył trener H. SKRZYDLEWSKA ORŁA.
Szkoleniowiec gospodarzy tego dnia nie bał się podejmować ryzyka. Już w piątym biegu desygnował do boju w ramach rezerwy taktycznej Patryka Wojdyło, a w dziesiątej odsłonie postawił na Andreasa Lyagera. Jak przyznawał po meczu, kluczowa dla takich decyzji okazała się temperatura, która z biegiem rywalizacji nieco spadała. – Dobrze, że później nieco się ochłodziło, a to pozwoliło nam na rotacje składem. Chociażby Andreas Lyager pojechał trzy biegi z rzędu, a jego silniki miały jakąkolwiek szansę ostudzić się. Oczywiście obciążenie to niesamowite i z każdym biegiem jednostka słabnie, ale mimo wszystko wykonał dobrą robotę – zaznaczył Ślączka.
Humory w łódzkiej ekipie można porównać do roller-coastera. Po meczu w Krośnie te były niezwykle wysoko, teraz z kolei po ósmej porażce w sezonie ponownie są nisko. – Każdy mecz jest inny, każdy z zawodników chce jechać jak najlepiej, ale czasem wychodzi to lepiej bądź gorzej. Taki jest sport – skwitował szkoleniowiec H. SKRZYDLEWSKA ORŁA.
Grzegorz Adamczyk