KRONO-PLAST WŁÓKNIARZ Częstochowa uległ na domowym torze STELMET FALUBAZOWI Zielona Góra 42:48. Jednym z pozytywów po stronie gospodarzy była postawa Franciszka Karczewskiego, który zdobył 9 punktów. 19-latek zaliczył tym samym najlepszy swój występ w PGE Ekstralidze w dotychczasowej karierze. W rozmowie z ekstraliga.pl zawodnik przyznawał, że był zadowolony z indywidualnej dyspozycji, ale niekoniecznie z wyniku końcowego drużyny.
- Porażka jest dla nas smutna. Nasze humory są o tyle jeszcze bardziej niemiłe w związku z tym, że ucierpiał Jason Doyle – mówił Franciszek Karczewski po meczu z ekipą z województwa lubuskiego.
- W spotkaniu przeciwko zespołowi z Zielonej Góry junior był drugim najlepiej punktującym zawodnikiem KRONO-PLAST WŁÓKNIARZA po Piotrze Pawlickim.
- Obserwuj PGE Ekstraligę w mediach społecznościowych
Norbert Giżyński (ekstraliga.pl): Było na pewno wielkie nastawienie po waszej stronie. Gdy okazało się, że w niedzielę ostatecznie zaprezentuje się Jason Doyle, wydawać się mogło, że możecie powalczyć o zwycięstwo. Tymczasem przegraliście stratą sześciu punktów. Jak skomentujesz to spotkanie?
Franciszek Karczewski (KRONO-PLAST WŁÓKNIARZ Częstochowa): Zabrakło niestety trochę nam punktów w końcówce. Porażka jest dla nas smutna. Nasze humory są o tyle jeszcze bardziej niemiłe w związku z tym, że ucierpiał Jason Doyle. Miejmy nadzieję, że szybko z tego wyjdzie i nic poważnego mu się nie stało. Wszyscy wiemy, jakim on jest twardzielem. Trzymam kciuki za Jasona i życzę mu dużo zdrowia.
Na pewno nie jesteś zadowolony z wyniku drużyny, ale ze swojego indywidualnego na pewno tak. Tym bardziej, że zdobyłeś 9 punktów, wygrywając trzy biegi.
Ze swojego indywidualnego wyniku mogłem się cieszyć. Jednak wpadła po drodze jedna „zerówka”, co dla mnie, jako zawodnika, nie jest przyjemnością, bo najgorzej jest właśnie przyjeżdżać na czwartym miejscu. W każdym razie cieszę się ze swojej zdobyczy. W trakcie zawodów korygowałem ustawienia i udało się wrócić na zwycięskie tory. Tak jak mówiłem, ze swojego rezultatu mogę być zadowolony, ale w związku z tym, że przegraliśmy potyczkę i na dodatek kontuzję ponownie złapał Jason, w naszej drużynie nie panowały za bardzo piękne humory.

Powiedziałeś, że podczas zawodów korygowałeś ustawienia sprzętowe. Tak więc musiałeś bardzo poważnie podejść do tego meczu.
Zgadza się. Do tej potyczki podszedłem, jak do każdego innego. Pierwszy swój bieg wygrałem i na kolejny nie zmieniałem ustawień, bo byłem pewny swojej szybkości. Sądziłem, że równie dobrze zaprezentuję się w drugim wyścigu. Jednak nie poszło w nim po mojej myśli, gdyż zmienił się tor, co mnie i – jak podejrzewam – kolegów z drużyny zaskoczyło. Swoje też zrobiła zmiana temperatury. Ochłodziło się, co na pewno miało wpływ na ustawienia. Tak czy owak cieszyłem się, że po tej „zerówce” dokonaliśmy zmian w ustawieniach, dzięki czemu z powrotem wróciłem na właściwe tory i z dyspozycją było już dobrze.
Czyli w niedzielny wieczór dużo zależało również od temperatury?
Bardzo dużo. W dzisiejszych czasach silniki są takie, że temperatura mocno na nie wpływa. Tak więc chyba nie do końca się na to przygotowaliśmy. Nie ukrywam, że w piątek (23 maja – przyp. red.) zaskoczył nas deszcz, który nawiedził Częstochowę i sprawił, iż trenowaliśmy nie w tym czasie, w jakim planowaliśmy. W PGE Ekstralidze bywa też tak, że gdy zawodzi przynajmniej jeden czynnik, można przegrać nawet bieg. Poniekąd mogło tak też być w niedzielę w naszym zespole.

W powtórce 14. biegu, wygrywając razem z Madsem Hansenem podwójnie 5:1, zniwelowaliście straty do czterech punktów. Rzeczywiście mieliście wówczas nadzieje, że uda się waszej ekipie wyrwać remis?
Wiadomo, że nadzieja jest zawsze. Wszyscy wierzymy do końca, kiedy wynik meczu w danym momencie pokazuje, że jeszcze można sytuację uratować. Niestety nie udało się i pracujemy dalej. Przed nami kolejne mecze i będziemy starać się je wygrywać, by „łapać” kolejne punkty do tabeli i znajdować się w niej coraz wyżej.
Do Częstochowy przyjechała drużyna, która w swoim składzie ma Leona Madsena, dawnego lidera KRONO-PLAST WŁÓKNIARZA. Wspólnie z tym zawodnikiem jeszcze dwa sezony temu startowałeś właśnie w częstochowskiej drużynie. Czy w czasie zawodów towarzyszyły tobie jakieś dodatkowe emocje bądź sentyment z racji tego faktu?
Każdego żużlowca na torze traktuję tak samo i jakoś mocno to na mnie nie wpływa. Leon niegdyś u nas jeździł, ale taki jest sport, że zawodnicy w klubach się zmieniają. Osobiście nie odczułem jakiejś większej różnicy czy jedziemy razem z Leonem lub osobno.
30 maja czeka was kolejne ciężko zapowiadające starcie, tym razem we Wrocławiu. Zwłaszcza, że po stronie częstochowian nie pojedzie Jason Doyle.
Jedziemy na teren silnego rywala. Będziemy robić, co w naszej mocy, aby spisać się jak najlepiej. Co do Jasona, tak jak mówiłem wcześniej, trzymam kciuki, żeby szybko wrócił do zdrowia. Tak czy inaczej będziemy walczyć. Traktujemy każdą drużynę tak samo.
Norbert Giżyński