Kościecha: Nie poddajemy się w walce o pierwszą czwórkę

  • PGEE
  • Wywiad
03.06. 10:16
Kościecha: Nie poddajemy się w walce o pierwszą czwórkę

Fot. Łukasz Trzeszczkowski

BAYERSYSTEM GKM rozgromił na swoim torze GEZET STAL Gorzów 58:32. Po słabszym okresie wydaje się, że grudziądzanie wracają na właściwe tory, a zadowolenia z wyniku po meczu nie krył trener gospodarzy tego meczu – Robert Kościecha.

  • Wiedzieliśmy, że w ostatnich meczach daliśmy trochę ciała – zaznaczył Robert Kościecha odnośnie ostatnich porażek zespołu.
  • Szkoleniowiec BAYERSYSTEM GKM-u zaznaczył także, że Jan Przanowski będzie musiał poczekać na swój debiut w PGE Ekstralidze.
  • Obserwuj nasze oficjalne profile w mediach społecznościowych

Kamil Szyszkowski (ekstraliga.pl): Wysoka wygrana przeciwko gościom z Gorzowa. Z pewnością takiego wyniku przed meczem trener się nie spodziewał.

Robert Kościecha (trener BAYERSYSTEM GKM Grudziądz): Absolutnie nie. GEZET STAL nie przyjechała oddać tego meczu. Była bardzo mocno nastawiona. Mają aż trzech zawodników ze Speedway Grand Prix. Z drugiej strony był też Oskar Paluch, który zawsze dobrze czuje się na tym torze. To nie był dla nas łatwy mecz, w tym ciężkim okresie jaki był ostatnio.

Kolejne świetne spotkanie na własnym torze odjechał Jakub Miśkowiak.

Ciężka praca, szukanie w silnikach. To zawodnik, który bardzo ciężko pracuje. Już Jakubowi mówiłem, że wolę, żeby co mecz robił 8-10 punktów, niż raz czternaście, raz jeden. W sobotę był na treningu, wszystko pasowało, więc super.

Można się zastanawiać, czy to GEZET STAL taka słaba, czy to wy wracacie do swojej pełnej mocy?

Okaże się za tydzień w niedzielę w Gorzowie. Jedziemy tam po zwycięstwo. Cieszę się, że chłopacy byli dobrzy ze startu i w polu. To był jeden z niewielu meczy, w których nie musiałem kreślić zawodników, więc to bardzo cieszy.

Fot. Łukasz Trzeszczkowski

Wygrana dużą różnicą punktów, ale w grudziądzkich boksach wielkiej radości jednak nie było. Z czego to wynika?

Wiedzieliśmy, że w ostatnich meczach daliśmy trochę ciała. Oczywiście cieszymy się z tego zwycięstwa, ale szkoda zwłaszcza tego meczu z BETARD SPARTĄ. Trzeba się cieszyć z tego co jest. Nie poddajemy się w walce o pierwszą czwórkę.

Kolejny mecz, kiedy Max Fricke nie łapie się do biegów nominowanych.

Oczekiwania są jeszcze dalekie. Max przyzwyczaił nas do dwucyfrówek. Z drugiej strony gdy zawodnikowi nie idzie, to widać u Maxa, że nie ma jeszcze tego luzu. Cieszę się, że inni zawodnicy jadą. Max jest doświadczonym zawodnikiem i myślę, że szybko wróci na dobre tory.

Dzień przed meczem udało się rozegrać trening w godzinach spotkania. Udało się przygotować podobną nawierzchnię do tej w meczu z GEZET STALĄ?

Był podobny. Są sytuację, gdzie nie da się zrobić treningu o tej samej godzinie. Pogoda czasami nie pozwala, musiałem przed niektórymi meczami robić trening o innej godzinie, by zawodnicy w ogóle mogli pojeździć. Na szczęście tor był podobny, pogoda tak samo i to z pewnością nam sprzyjało.

Dobre spotkanie odjechał także Vadim Tarasenko. Czy udało się zdiagnozować jego problemy?

Myślę, że tak. Teraz zdecydowanie lepiej wyjeżdżał ze startu, gdzieś się bronił czy atakował, więc myślę, że wraca na dobre tory.

Sukces w ostatnim czasie zaliczył Jan Przanowski, awansując do cyklu SGP2. Czy jest w najbliższych meczach szansa na jego debiut?

Jeszcze jest czas. Na tę chwilę Kacper Łobodziński i Kevin Małkiewicz są lepszymi zawodnikami. Janek niech jeszcze pracuje. Bardzo w niego wierzę, a co będzie to zobaczymy dalej.

Kamil Szyszkowski

newsletter

Polityce prywatności.
© Ekstraliga Żużlowa sp z o.o.
  • FIM
  • PZM
Nasze media społecznościowe
Pobierz oficjalną aplikację
Język
PL