PGE Ekstraliga odrabia zaległości. W Derbach Pomorza triumfowali niezawodni na swoim obiekcie żużlowcy MRGARDEN GKM Grudziądz, pokonując Get Well Toruń 51:39. Pierwszy raz w sezonie 2016 w barwach toruńskiego zespołu pojawił się Artur Mroczka. Wychowanek klubu z Grudziądza swą jazdą nie zachwycił, zdobywając w trzech startach tylko jeden punkt plus bonus. O wydarzeniach zarówno tych aktualnych, jak i nieco odleglejszych w czasie, rozmawiamy z samym zainteresowanym.
– Niestety, nie udało wam się wygrać na torze w Grudziądzu. Jak oceniłbyś swój debiut w tym sezonie?
– Fakt, nie udało. Jaki był właściwie wynik? Bo jeszcze nawet nie zdążyłem zerknąć w program po zawodach.
– 51:39 dla miejscowych.
– No cóż. Takie były założenia od początku, by nie przegrać za wysoko. Myślę, że wynik dla nas nie jest wcale najgorszy. Dla grudziądzan jest on jak najbardziej optymalny, gdyż wygrali i zainkasowali do tabeli dwa punkty. Zobaczymy… może spotkamy się w fazie play – off?
– Ale ze swojej jazdy chyba jednak zadowolony nie jesteś? Rok temu pokazałeś tu kawałek dobrego speedway’a.
– Powiem panu tak… Ja jestem zadowolony. To co robimy, jest naprawdę niebezpieczne. Czasami ktoś myśli, że jest zupełnie inaczej, niż wygląda to w rzeczywistości, ale żeby to zrozumieć, to trzeba wsiąść na motocykl i przekonać się na własnej skórze. Jechałem dzisiaj trzy wyścigi ,,po wodzie”, gdyż była ona lana i to w sporych ilościach. Nie zapuszczałem się za daleko, bo jednak nie znam aż tak tego toru. Nie jeżdżę tu już na co dzień i nie chcę popełnić błędu, który wykluczy mnie z jazdy przykładowo na pół roku. Tak jak wspomniałem – jestem zadowolony. Wygrywałem starty i uważam, że wszystko było ok. Grudziądzka drużyna jest bardzo mocna i trzeba im to oddać. Moim zdaniem, są na swoim torze nie do pokonania i życzę im, żeby wygrali wszystko co się da.
– Miałeś dość spory rozbrat z żużlem. Bardzo brakowało ci emocji związanych ze ściganiem?
– To na pewno, aczkolwiek ja bardzo dużo trenuję. Trening jednak nie odzwierciedla jazdy spod taśmy. Będę nadal ciężko pracował. Mam zapewnienia od Jacka Gajewskiego, że pomoże mi poszukać jakichś startów. Tak więc czekamy i pracujemy dalej.
– W Grudziądzu, przez miejscowych kibiców, delikatnie mówiąc, nie jesteś mile przyjmowany. To cię w jakiś sposób dekoncentruje? Czy wręcz przeciwnie, motywuje do walki?
– Przyznam, że to nie jest miłe. Uważam, że nie jestem winien tego, co kibice mi zarzucają i co do mnie wykrzykują, bo to nie ja odszedłem z Grudziądza. Po prostu nie dostałem konkretnego kontraktu ,,na stół”. Owszem miałem tu jakieś warunki za czasów, gdy byłem juniorem. Chciałem to kontynuować. Niestety, nie udało się i musiałem odejść do Gorzowa. Tam troszkę popracowałem, zasmakowałem czegoś innego. Teraz mogę tu wrócić, by ,,oddać” coś tej drużynie. Myślę, że to jest dobry czas, żebym wrócił do GKM. Słyszałem, że były momenty, w których kibice chcieli mojego powrotu. Dzisiaj już wiem, że chciałbym wrócić do Grudziądza i zrobić coś dla tego miasta. Mieszkam i bywam tu na co dzień, więc nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej.
– Rozumiem, że gdyby można było cofnąć czas, postąpiłbyś inaczej?
– Nie, nawet gdybyśmy cofnęli czas, nic by to nie zmieniło, bo jak już wcześniej wspominałem… nie miałem wtedy zbytnio wyboru.
– A jeśli moglibyśmy cofnąć czas do wydarzeń sprzed tego sezonu? Chodzi mi o twoje rozmowy z Unią Tarnów…
– To nie jest pytanie do mnie, bo jeśli chodzi o Tarnów, to z rozmów wycofał się klub.
– Ledwo zacząłeś ten sezon, a tu nagle, poza zaległymi meczami, czeka nas dłuższa przerwa w rozgrywkach PGE Ekstraligi.
– No tak, ale polska liga ma taki plan. Będę szukał innej jazdy. Zobaczymy co się uda zrobić.
– Czyli rozumiem, że niebawem będziemy mogli zobaczyć cię w ligach zagranicznych?
– Pewnie tak. Jak pojawi się propozycja, to z niej skorzystam i będę jeździł.
Jakub Keller
Fot. Dariusz Ryl