Nicki Pedersen: „Gollob to naprawdę człowiek wielkiego formatu”

  • News
  • PGEE
11.09. 08:44
Nicki Pedersen: „Gollob to naprawdę człowiek wielkiego formatu”

Nicki Pedersen – Greg Hancock – Tomasz Gollob. Grand Prix Polski 2008 w Bydgoszczy. Fot. Łukasz Trzeszczkowski

Tomasz Gollob i Nicki Pedersen wielokrotnie ostro rywalizowali ze sobą na torze.

Kiedy jednak Duńczyk w 2014 roku uległ poważnemu wypadkowi podczas Indywidualnych Międzynarodowych Mistrzostw Ekstraligi w Tarnowie, to właśnie Gollob był tym, który odwiedził go w szpitalu. W swojej autobiografii “Życie na pełnym gazie”, która właśnie trafia na półki w księgarniach w całej Polsce, Nicki Pedersen wspomina tamte wydarzenia, zdradzając, że wizyta naszego żużlowca była dla niego miłym zaskoczeniem.

Zamów książkę Nickiego Pedersena i Poula Ferdinanda „Nicki Pedersen. Życie na pełnym gazie. Autobiografia” na: https://bit.ly/ekstraliga-pedersen

Fragment książki:

Bark jest wybity. Zwyczajnie wystaje z boku. Drugą ręką staram się wcisnąć go z powrotem, ale mi się nie udaje. Ja pieprzę, co za ból! Gdzie się podziewają sanitariusze? Ciało wpada w panikę. Ledwo mogę złapać oddech. Hiperwentyluję i strasznie się pocę. Czuję się tak, jakbym cały w środku płonął. Jakby mi ktoś wyrwał całe ramię. Pod kombinezonem jestem tak mokry, jakbym siedział w saunie. Leżę na plecach na brązowej nawierzchni w Tarnowie obok pustych miejsc na podniszczonych trybunach. Mój widok musi być żałosny. Wszyscy kibice siedzą po przeciwnej stronie. Od ukazania się artykułu w „Ekstra Bladet” minął miesiąc. Biorę udział w Indywidualnych Międzynarodowych Mistrzostwach Ekstraligi 2014. Czterdzieści pięć sekund wcześniej, wychodząc z łuku, wjechałem w tylne koło Runego Holty i się przewróciłem. Upadam pachą na nawierzchnię, bo prawą rękę mam wyciągniętą do przodu. Przeszywa mnie chyba jeszcze gorszy ból niż przy poparzeniu w Vojens. Wreszcie zbliża się lekarz z sanitariuszami. Staram się im wyjaśnić, co się ze mną dzieje, ale nie mogę złapać powietrza, żeby wydać z siebie jakiś dźwięk. Mówią, że podadzą mi tlen, i nakładają maskę. „It’s not coming”, stękam, podczas gdy sanitariusze w niebiesko-czerwonych kamizelkach i ratownicy z kierowcami karetek w niebieskich koszulkach polo grzebią przy przyciskach. Zupełnie ignoruję nerwowy jazgot dochodzący z głównej trybuny. Podłączenie aparatu tlenowego zdaje się trwać całą wieczność. Pieprzeni amatorzy. Wreszcie leci tlen. Bóle się co prawda nie zmniejszają, ale mogę przynajmniej oddychać względnie równo.

Kładą mnie na nosze, ale mają problemy z umieszczeniem mnie w karetce ze względu na wystające ramię. Mój mechanik, Tomasz Dołkowski, towarzyszy mi w drodze do szpitala, rozmawiając przez telefon z przebywającą w Danii Lisą. Lekarz i pielęgniarki w szpitalu walczą z ramieniem, którego nie mogą nastawić, więc dyskutują po polsku, co robić. Moje ciało nie chce współpracować. Mięśnie się napinają, mimo że otrzymuję tlen i środki przeciwbólowe. Lisa podpowiada Tomaszowi, żeby podłożyli pod ramię ręcznik i wykorzystali go podczas nastawiania. Mechanik tłumaczy to personelowi, któremu w końcu udaje się wcisnąć kość mniej więcej na swoje miejsce, gdy znajduję się pod pełną narkozą.

Następnego dnia spotyka mnie kolosalne zaskoczenie. Otóż nagle w drzwiach do mojego pokoju pojawia się Tomasz Gollob. Ten zamknięty w sobie polski gwiazdor i ja nigdy nie byliśmy sobie specjalnie bliscy. Niejednokrotnie staczaliśmy ostre boje na torach, a raz doprowadziłem go niemal do szału, ogrywając go na jego macierzystym torze w Bydgoszczy. Tomasz jednak uważa, że mam za sobą dużo przejść i potrzebuję trochę wsparcia. To naprawdę człowiek wielkiego formatu. Cieszę się z okazanego szacunku, bo nic sobie nie jesteśmy winni. Ma rację, że kontuzja przytrafia mi się w fatalnym momencie.

Moja głowa jest już jednak gotowa do wyścigów. Od kiedy zostałem singlem, czuję się tak, jakby mi ktoś zdjął z ramion ciężki kamień. Nie prowadzę już podwójnego życia, więc nie marnuję czasu na kombinacje i wymyślanie historyjek, lecz koncentruję się na dawaniu czadu na motocyklach. Dziesięć dni po ujawnieniu mojej niewierności na pierwszej stronie „Ekstra Bladet” pokonujemy Polskę jednym punktem na Drużynowych Mistrzostwach Świata na podwórku Golloba, gdzie zdobywam najwięcej punktów, bo aż 17. Tym bardziej Tomasz imponuje mi swoją wizytą przy moim szpitalnym łóżku. On także posmakował rozgłosu w mediach, kiedy w Polsce było głośno o jego rozwodzie. Podczas odwiedzin gadamy sobie o kontuzji i mistrzostwach świata. W cyklu mistrzostw, po zajęciu w zeszłym tygodniu drugiego miejsca na Łotwie, wracam do pierwszej trójki. Nie mam więc czasu na kontuzję. Po kilku dniach rezerwuję wizytę u Lisy i lecę do Danii.

O książce:

„Za wszystkie rzeczy zapłaciłem swoim ciałem. Jak dziwka”.

Jest jednym z największych zawodników w historii speedwaya. Siedem tytułów mistrza świata, niezapomniane zwycięstwa, szarże, które przeszły do legendy, i momenty, które na zawsze zapadły w pamięć kibiców. Ale tej strony życia Nickiego Pedersena fani żużla nie mieli jeszcze okazji poznać.

Do teraz.

Uzależnienie od hazardu, przez które stracił ponad półtora miliona złotych. Nieokiełznane żądze, które spowodowały, że zdradzał swoją partnerkę ze striptizerką z Polski. Postawienie rezydencji na wyspie za blisko 15 milionów złotych, wynajem mieszkania w Monako za 12 tysięcy euro miesięcznie, luksusowe życie w Dubaju i inne szaleństwa.

Brutalnie szczera, obdarta z tematów tabu – ta książka to bliskie spotkanie z człowiekiem, który szczerze i samokrytycznie opowiada o swoim życiu na pełnym gazie. Od ostrej rywalizacji między braćmi na stacji benzynowej w Brenderup aż po największe sukcesy, które kosztowały go oparzenia trzeciego stopnia i ponad 30 złamań kości. Pedersen pisze tak, jak żyje: bez hamulców

newsletter

Polityce prywatności.
© Ekstraliga Żużlowa sp z o.o.
  • FIM
  • PZM
Nasze media społecznościowe
Pobierz oficjalną aplikację
Język
PL