Nicki Pedersen o swojej autobiografii: Zapłaciłem swoim ciałem za wszystko

  • M2E
  • PGEE
  • Wywiad
08.10. 11:19
Nicki Pedersen o swojej autobiografii: Zapłaciłem swoim ciałem za wszystko

Fot. Ewelina Włoch-Wrońska

Nicki Pedersen – trzykrotny mistrz świata, legenda żużla, a prywatnie człowiek, który zapłacił wysoką cenę za sportowe marzenia.

W rozmowie z Tomaszem Kanią opowiada o kulisach powstania swojej autobiografii, o dzieciństwie pełnym ryzyka, o braterskiej rywalizacji i o tym, dlaczego szczerość była dla niego ważniejsza niż autopromocja. Wspomina najlepsze sezony, najtrudniejsze chwile i wypadek, którego wolałby nigdy nie pamiętać. Choć ma za sobą ponad 30 złamań, wciąż podkreśla: dopóki czuję ból – znaczy, że żyję.

Tomasz Kania (ekstraliga.pl): Może zacznijmy od tego, że często mówi się, iż autobiografię pisze się raczej pod koniec kariery lub życia zawodowego. Czy w twoim przypadku było podobnie? Co skłoniło cię do napisania autobiografii?

Nicki Pedersen: Myślę, że wyszło to zupełnie przypadkiem. Poul Ferdinand, który przez ponad 10 lat śledził moją karierę w żużlu na najwyższym poziomie, znał mnie bardzo dobrze – zarówno od tej dobrej, jak i złej strony. Wiedziałem, że wspólna praca nad biografią z nim zaowocuje uczciwą książką, bo Poul zawsze lubi dodać coś od siebie, w pozytywnym sensie, ale zachowuje przy tym szacunek. Zawsze uważałem, że dziennikarze i sportowcy współpracują ze sobą – czasem przeciwko sobie, ale jednak razem, żeby osiągnąć jak najlepszy efekt.

Fot. Marcin Szarejko

Jak poznaliście się z Poulem?

Poznaliśmy się przy okazji różnych artykułów i dokumentów, które przygotowywaliśmy dla prasy. Powiedziałem mu wtedy, że jeśli kiedykolwiek zdecyduję się napisać książkę, chciałbym zrobić to właśnie z nim. Tydzień później zadzwonił i zapytał, czy mówiłem to poważnie. Odpowiedziałem, że jak najbardziej – i tak zaczęliśmy. Cały proces zajął nam około roku. Nagraliśmy wiele rozmów, spacerowaliśmy po plaży i szczerze rozmawialiśmy o życiu – o dobrych i złych momentach. Poul przeprowadził też wywiady z ludźmi, z którymi miałem konflikty, z członkami rodziny – dzięki temu powstała prawdziwa, nie tylko „moja” historia.

Co było dla ciebie najważniejsze w całym procesie przygotowania autobiografii?

Zależało mi, żeby książka była jak najbardziej szczera. Nie chodziło mi o pieniądze ani o autopromocję, ale o pokazanie, że droga do tytułu mistrza świata w żużlu nie jest tak łatwa, jak mogłoby się wydawać. Wymaga ogromnej pracy, poświęceń i radzenia sobie z wieloma rzeczami za kulisami. Chciałem pokazać, że to nie jest tylko pasmo sukcesów. Cieszę się, że książka ukazuje się w Polsce, bo tu mam o wiele więcej fanów niż w Danii – i jestem z tego dumny.

Fot. Marcin Szarejko

Podobał ci się proces tworzenia książki?

Tak, bardzo. Choć nie było łatwo wracać do przeszłości i mówić o trudnych rzeczach. Wielu ludzi woli to ukrywać. Dla mnie było to jednak naturalne – jestem teraz w takim momencie życia, że czuję się spokojniejszy, bardziej zrównoważony niż pięć lat temu.

Twoje życie zawodowe i prywatne było bardzo intensywne. Kiedy po raz pierwszy poczułeś, że żużel to twoja droga? Czy wpłynął na to twój brat Ronnie, bo w początkowych fragmentach książki poświęcasz waszej rywalizacji sporo miejsca.

Trochę tak. To on został zaproszony, żeby spróbować jazdy na żużlu. Wcześniej w ogóle nie wiedzieliśmy, co to za sport. Jeździliśmy na motocyklach crossowych i motorowerach u babci. Zaproszono nas na tor, a organizatorzy szybko zauważyli, że już wcześniej mieliśmy kontakt z motocyklami. Ronnie zaczął jeździć w 1988 roku – wtedy trzeba było mieć co najmniej 12 lat, a ja miałem 10. Ale zimą zmieniono przepisy, więc pół roku później też mogłem zacząć.

Nie byłem wtedy utalentowany – bardziej się bawiłem niż rywalizowałem. Mój brat był lepszy. Ale z czasem zacząłem nabierać formy, aż w końcu ścigałem się z zawodnikami, których wcześniej podziwiałem – z Jasonem Crumpem, Tonym Rickardssonem, Gregiem Hancockiem i innymi.

Fot. Marcin Kubiak

Czytając książkę, trudno uwierzyć, że przeżyłeś swoje dzieciństwo, mając wówczas tyle wypadków!

Zawsze żartuję, że dobrze, że nie jestem kotem, bo kot ma tylko dziewięć żyć. Miałem szalone, ale szczęśliwe dzieciństwo. Wszystko było możliwe. Pochodzimy z małej wioski, nie z miasta, więc mieliśmy dużo swobody – policja rzadko się pojawiała, więc mogliśmy robić różne eksperymenty i uczyć się życia na własnych błędach. Byliśmy dzicy, ale szczęśliwi.

W 2001 roku wyznaczyłeś sobie plan: podium Grand Prix w 2001, zwycięstwo w turnieju w 2002, mistrzostwo w 2003. Jaki masz plan na 2026?

Tamten plan stworzyłem razem z moim ówczesnym menedżerem duńskiej reprezentacji, Jakobem Olssonem. Mamy go nawet podpisanego jak kontrakt i wisi w moim biurze. Zrealizowałem go w stu procentach. Potem już nie spisywałem celów, ale zawsze miałem je w głowie. Teraz patrząc z perspektywy, nie mógłbym osiągnąć więcej. Oczywiście, czasem można było wygrać jeden tytuł więcej, ale jestem dumny z tego, co zrobiłem.
Złamałem ponad 30 kości, zapłaciłem ciałem za swoje marzenia, ale zrealizowałem je. Codziennie czuję ból, ale zawsze powtarzam: dopóki czuję ból, znaczy, że żyję.

Fot. Marcin Kubiak

Powiedziałeś: „zapłaciłem swoim ciałem za wszystko”, porównując się wprost do prostytucji. To mocne słowa.

Bo prawdziwe. Niektórzy zarabiają ciałem w inny sposób, ja swoim zapracowałem na mistrzostwo świata. Nigdy nie robiłem tego dla pieniędzy. Oczywiście pieniądze są fajne, ale dla mnie liczył się cel, determinacja, sukces. Część zarobków zawsze inwestowałem w sprzęt i rozwój. Może nie jestem geniuszem, ale byłem sprytny – potrafiłem liczyć, analizować kontrakty, planować. Pracowałem ciężko i z głową.

Startowałem w wielu klubach w Polsce, ponad 20 lat w Ekstralidze. Czasem żartuję, że jeździłem jak „zawodowy najemnik” – jeśli to nie jest pracowanie jak „na wynajem”, to nie wiem, co jest. Ale taka była rzeczywistość – pełne zaangażowanie, jak w wojsku. Ryzyko było częścią gry.

Fot. Patryk Kowalski

Nie boisz się wypadków, gdy stajesz pod taśmą?

Nie, bo gdybyś myślał o ryzyku, byłbyś niebezpieczny – przede wszystkim dla siebie. Zawsze byłem dobrze przygotowany, zorganizowany, w pełnym skupieniu. Wchodziłem w tzw. „strefę” – wtedy świat wokół znikał. Byłem szybki, agresywny i skuteczny. Teraz, z wiekiem, jestem spokojniejszy. Nadal chcę wygrywać, ale już nie „za wszelką cenę”. Czuję, że mam wolność – mogę jeździć, dopóki sam chcę.

Myślisz już o zakończeniu kariery?

Zobaczymy. Decyzję podejmuję rok po roku. Żużel jest nieprzewidywalny. Jeśli znajdzie się klub w PGE Ekstralidze lub METALKAS 2. Ekstralidze, w którym będzie dobra, normalna atmosfera, to mogę dać z siebie sto procent. Ale nie będę kończył kariery tylko dlatego, że coś nie poszło po mojej myśli.

Fot. Marcin Karczewski

Który klub był najlepszy?

Miałem wiele świetnych drużyn. W czasach, gdy w Częstochowie był Marian Maślanka, jeździli tam m.in. Greg Hancock i Lee Richardson – to były dobre lata. Dobrze wspominam też Falubaz, Gdańsk i Rzeszów, zwłaszcza rok 2003, gdy zdobyłem tytuł mistrza świata.
A w ostatnich latach bardzo dobrze czułem się w Grudziądzu – cztery fantastyczne sezony. Tam to już nie była tylko praca, ale przyjemność.

Najgorszy moment twojej kariery to wypadek w Grudziądzu w 2022 roku?

Zdecydowanie. To jedno wspomnienie, którego wolałbym nie mieć. Gdy rano się budzę, czasem wraca ten obraz. Ale taki jest żużel – wypadki się zdarzają. Nie żałuję niczego, może poza tym jednym. Długo wracałem do formy, ciało goiło się latami. Ale dziś znów czuję się silny i zdrowy.

A najlepszy moment?

Sezon 2003 – zdecydowanie. Każdą z 11 rund Grand Prix kończyłem w finale, a rywalizowałem z gigantami: Hancockiem, Crumpem, Rickardssonem, Gollobem, Adamsem. To był rok życia. Potem świetne były też sezony 2007 i 2008 – byłem wtedy w znakomitej formie. Myślę, że mogłem nawet zdobyć trzeci tytuł z rzędu, ale sport bywa polityczny – nie wszystkim pasowało, że ktoś dominuje. Mimo to – to był szczyt mojej kariery.

Zamów książkę „Nicki Pedersen. Życie na pełnym gazie” na LaBotiga.pl:

https://bit.ly/ekstraliga-pedersen

newsletter

Polityce prywatności.
© Ekstraliga Żużlowa sp z o.o.
  • FIM
  • PZM
Nasze media społecznościowe
Pobierz oficjalną aplikację
Język
PL