Drużyna Jacka Gajewskiego i Roberta Kościechy jeszcze przed sezonem stawiana była w roli faworyta do wygrania tegorocznej PGE Ekstraligi, ale początek sezonu miała kiepski. Teraz, po gładkiej wygranej ze Stalą Gorzów torunianie znów mogą myśleć o złocie. Pierwsza część sezonu zasadniczego to przede wszystkim kapitalna jazda Stali Gorzów, która już od inauguracji w Lesznie zaakcentowała swoje cele na rok 2016.
Gorzowianie wygrywali niemal każdy kolejny mecz, podczas gdy główni rywale do tytułu mistrzowskiego borykali się z mniejszymi lub większymi problemami. Tak było w Toruniu, gdzie żużlowcy miejscowego Get Well długo nie mogli złapać optymalnej formy, choć wielu obserwatorów jeszcze zimą podkreślało, że Jacek Gajewski z Robertem Kościechą mają skład naszpikowany gwiazdami – tak zwany samograj.
Wpadki w toruńskim zespole zdarzały się niemal każdemu, z Gregiem Hancockiem na czele. Amerykanin mało kiedy nie potrafi wygrać choćby jednego biegu, a ta “sztuka” udała mu się w wysoko przegranym spotkaniu w Zielonej Górze, czy na początku lipca w Grudziądzu. Przy tej okazji mocno zastanawiano się nad sensem kontraktowania Kalifornijczyka, wspominając kolejny raz o jego rychłej sportowej emeryturze. Z pewnością każdy pamięta sportową złość i łzy Martina Vaculika. Słowak nawet po wygranych zawodach bił się w pierś i drżącym głosem przepraszał kibiców i sponsorów. O swoją pozycję w zespole drżał też Kacper Gomólski, którego postraszono mało znaczącym (jak się okazuje) kontraktem Artura Mroczki. Mimo wysokiej pozycji w tabeli PGE Ekstraligi drużynie z Torunia długo brakowało stabilizacji formy. Aż do teraz…
Ostatnie dwa występy to niewątpliwie znaczące wygrane Get Well Toruń: z Unią Tarnów na wyjeździe i Stalą Gorzów na Motoarenie. I nawet jeśli o sile tarnowskiej drużyny zbyt wielu ciepłych słów nie można powiedzieć, to pokaźna wygrana na trudnym mościckim owalu zawsze jest czymś, na co należy zwrócić uwagę. Ważniejszym był jednak ostatni, niedzielny pojedynek z gorzowianami. To właśnie on udowodnił, że torunianie mogą uporać się z faworyzowaną ekipą Stanisława Chomskiego. Niedzielny mecz między obiema drużynami pokazał aktualną tendencję ich formy, która w Toruniu zdecydowanie zwyżkuje, a w Gorzowie lekko spada. Widać to choćby po punktach Przemysława Pawlickiego, notującego drugi słabszy występ w lidze z rzędu. Zauważa to sam trener Chomski. – Wiadomo, media, atmosfera, spotkanie kolejki, drużyna z Torunia wygląda coraz lepiej, a nasz występ przeciwko ekipie z Wrocławia oceniono negatywnie. To jest sport, to jest żużel i tutaj nie ma pewniaków – mówił po meczu w Toruniu.
Problemów w Stali jest więcej i uwidaczniają się one głównie podczas samych wyścigów. Gorzowianie nie mogą dogadać się na torze, co bezspornie wpływa także na wyniki poszczególnych biegów. Wszystko jednak rozstrzygnie się w play-off, gdzie zabawa zacznie się na dobre i właściwie od początku.
Rafał Martuszewski
Fot. Michał Szmyd