Żużlowi gladiatorzy XXI wieku

  • News
  • PGEE
16.01. 20:06
Żużlowi gladiatorzy XXI wieku

2014-07-26 Czwórmecz o Puchar Œw Dominika fot. Arkadiusz Buczyñski / Akbi Photos www.akbiphotos.pl

O żużlowcach mówi się często, że to gladiatorzy XXI wieku. Wszak jeżdżą na motocyklach z prędkością przekraczającą 100 km/h, które nie mają ani hamulców, ani biegów. Obiegowa opinia jest też taka, że często się przewracają.

To ostatnie może charakteryzować jedynie powierzchowną znajomość speedway`a. Wytrawni kibice wiedzą, że upadek na torze żużlowym może skończyć się tragicznie. Pneumatyczne bandy, choć pomagają ochronić kości przed złamaniem, nie są żadną gwarancją uratowania zdrowia.

Żużel jest niebezpieczny i to wiadomo bez dwóch zdań – mówi Krzysztof Kasprzak, polski wicemistrz świata z 2014 roku. – Nie porównywałbym nas do gladiatorów. Niech wszystkim wystarczy to, że jeździmy ciągle w lewo, a motocykle nie mają hamulców – dodaje.

Zdaniem Rafała Lewickiego, menedżera zawodnika, coś w tym jest, że żużlowcy to jednak gladiatorzy, bo ryzyko jazdy na żużlu jest duże. – Nawet wieloletni kibice żużla odbierają zawodników jak gladiatorów. Ja mówię, że w meczu piłkarskim czasami przed 90 minut nic się nie wydarzy. W żużlu wyścig trwa 60 sekund i może dostarczyć więcej emocji – twierdzi Rafał Lewicki. – Na stadionie wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. W Grand Prix mamy 12 rund, a czasami o podziale medali i tak musi decydować bieg dodatkowy. Na żużlu jeździ się motorami bez hamulców, które mają 70 KM, a do setki przyspieszają w 2,1 sek. To przyciąga także jednorazowych kibiców. Bakcyla można złapać bardzo szybko. Na mnie, na przykład, wielkie wrażenie wywarła pierwsza wizyta na wypełnionym po brzegi stadionie w Cardiff. Na Narodowym w Warszawie może być podobnie.

Najwięcej emocji dostarcza zwykle walka światowej czołówki. Czy w stolicy kibice mogą zakochać się w speedway`u? – Dwadzieścia lat temu, gdy pierwsze kroki stawiał cykl Grand Prix, a na torze jeździli tacy zawodnicy jak Tony Rickardsson lub Tomasz Gollob, kariery kończyli starszy wyjadacze i wówczas szły iskry spod kół, bo to była walka na całego. Teraz też tak to widzę, choć jeżdżą inni zawodnicy – uważa Jerzy Kanclerz „król kibiców” żużlowych, który był na wszystkich turniejach Grand Prix od 1995 roku. – Czy znam warszawiaków zakochanych w żużlu? Tak. Mam dwóch takich kolegów, którzy chodzili na mecze przy ulicy Racławickiej, gdy jeździła Gwardia. Atmosfera i specyfika Grand Prix doprowadziła ich do tej miłości do żużla, którą niektórzy wyssali z mlekiem matki – odpowiada Kanclerz.

Radiowiec Michał Korościel zakochał się w żużlu już dawno temu. – Żużel to jest sport dla twardzieli. Angażuje więcej zmysłów niż, na przykład, piłka nożna, bo ważną rolę odgrywa tu też zapach. Lepiej oglądać go na żywo, a choć pokazujące go telewizje coraz bardziej się rozwijają – mówi dziennikarz Radia ZET.

Tomasz Lorek, który komentuje żużel w telewizji, charakteryzuje go krótko: – Speedway to szaleństwo i pozytywne wariactwo. Sporty motorowe to generalnie pewna subkultura niebanalnych chłopaków. W siatkówce mamy ład i porządek, ale to jest trochę taka „bułka przez bibułkę”. Nie chciałbym, żeby żużel kiedykolwiek został okradziony z jego szorstkości. To jest tak jak w Starożytnym Rzymie, gdzie ludzie mieli porcję adrenaliny od gladiatorów.

Krzysztof Kasprzak dodaje: – Czasami chodzę na zawody innych dyscyplin sportowych, których nie znam, żeby się przekonać na czym polegają. Na żużel też wszystkich serdecznie zapraszam, bo jest na co popatrzeć. Przyjdźcie i przekonajcie się jak smakuje speedway.

 

newsletter

Polityce prywatności.
© Ekstraliga Żużlowa sp z o.o.
  • FIM
  • PZM
Nasze media społecznościowe
Pobierz oficjalną aplikację
Język
PL